Przed wiekami najbogatszym terenem, na którym w sposób uroczysty obchodzono wigilię, była Małopolska. W niej to, kiedy jeszcze Polska była wolnym krajem, często przebywał hetman koronny Jan Sobieski, by sprawować tu nadzór nad pobudowanymi fortalicjami, pełniącymi rolę obronną.
Święta w Małopolsce
Niekiedy i tak bywało, że zastały go tu święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, a uradowana tym faktem okoliczna szlachta, suto je wyprawiała dla tak znakomitego gościa. Podobno pewnego razu, Jan Sobieski otrzymał od rodziny Paców stary zegar, pokryty szczerym srebrem. A, że zegar ten nie był zbytnio duży, hetman zabierał go dość często ze sobą w różne, tam gdzie rzucał go los. Pewnego razu, przyjechał Jan Sobieski do podkrakowskich Oleandrów, by zobaczyć czy wojskowe stanice są zaopatrzone w należyty sposób, przed nadciągającą nawałą turecką. Stary zegar również towarzyszył tak znamienitemu gościowi. Gdy i tym razem, zastał Sobieskiego w Oleandrach okres Nowego Roku, ten to ustawił wspomniany zegar na starym kominku, by był on ozdobą ustrojonego świątecznie pokoju. Wszyscy, goście z niepokojem czekali, aż wspomniany chronometr wybije północ. Ale zegar zamiast wybić czekaną przez wszystkich godzinę, przemówił do zebranych gości ludzkim głosem, aby ci jednak nie wychodzili tego wieczoru z domu. Przestraszonych współbiesiadników, fakt ten zatrzymał w pieleszach domowych, a jak się potem okazało, grasanci tatarscy czekali pod kościołem na osobę polskiego hetmana, by pozbawić go tam życia. Gdy opuszczał te tereny Jan Sobieski, ofiarował on wspomniany zegar jako szczególne wotum, do pobliskiego kościoła, by tym sposobem dziękować panu Jezusowi za opiekę nad jego życiem.
Czasy zaborów
Gdy nastały kolejne wigilie, zegar od zawsze towarzyszył celebracjom tego święta. Pewnego razu, kiedy to nasza ojczyzna zniknęła z map politycznych Europy, wigilie które były obchodzone w Oleandrach, należały do smutnych i nostalgicznych. Rozrzewnienie i łzy, często zaznaczały się na twarzach wigilijnych biesiadników, a cichy śpiew kolęd i pastorałek dobitnie świadczył o tym, że brak polskiej suwerenności, był dotkliwą przypadłością naszego narodu. Stary zegar pełnił od lat znamienitą funkcję ozdoby wigilijnego pokoju, ale bywało i tak, że w nagłych momentach i newralgicznych sytuacjach, w jakich znajdywała się nasza ojczyzna, zegar ten zachowywał się bardzo dziwnie.
22 stycznia 1863
Tuż przed wybuchem powstania styczniowego, w wigilię poprzedzającą krwawą decyzję ugrupowania czerwonych, zegar przestał odmierzać czas, a nawet nie wybijał godzin. Wszyscy uważali, że od wieków będący na posiadaniu kościoła w Oleandrach zegar, już po prostu się wysłużył i dlatego odmówił on odmierzania czasu, przenoszącego wszystkich do upragnionych dni wolności narodowej. Gdy po jedenastu miesiącach trwającego na ziemiach polskich powstania, powoli ucichał zgiełk ulicznych walk i gorzejących bitew, stary srebrny zegar, zaczął znów odmierzać upływający czas. Wszyscy zatem zrozumieli, że zegar wiedział, że nastaną dni, które zaznaczone będą polską krwią, rozlaną w imię naszej wolności. Mijały dni i lata. Stary zegar, cieszył oko każdego, kto na niego popatrzył i delektował się jego czarodziejskim wyglądem. I tak powoli nadchodził upragniony dzień odzyskania naszej niepodległości.
Wybuchła Polska
Gdy w roku 1918 Twierdzę Magdeburską opuścił Józef Piłsudski, Polska Rada Regencyjna, przekazała mu władzę. A on to we wspomnianych już podkrakowskich Oleandrach założył Towarzystwo Strzelec, mające namiastkę regularnego wojska, broniącego naszych rodzimych granic. Stary zegar zaczął wtedy wygrywać swoje kuranty nie tylko, gdy nadchodziła równa godzina, ale robił to nawet, co dziesięć minut. Wszyscy dziwili się mądrości tego zegara, który tak jak polskie serca cieszył się z odzyskania wolności naszego narodu. Gdy nadeszła pierwsza wigilia w 1918 roku, stary srebrny zegar gdzieś zniknął, wszyscy goście zebrani przy choince długo szukali tego, który odmierzał godziny tak istotne dla prawdziwych Polaków. Podobno, do czasu rozpętania II wojny światowej, niektórzy ludzie widzieli go w Wilanowie, czyli w dawnej rezydencji Jana Sobieskiego i jego ukochanej żony Marysieńki.
EWA MICHAŁOWSKA – WALKIEWICZ