W miesiącu czerwcu, młodzi ludzie od najdawniejszych czasów, kojarzyli się w pary. Udawali się oni w tym celu do pobliskich parków, lub chociażby do kościołów. Ale nie potrafili sobie oni wówczas poradzić z porą upałów, które wyciskały z nich nieprzyjemny zapach potu.
Jacek Głowala, porucznik powstania styczniowego, zakochał się w hrabiance Anielce Mossakównie. Umówił się on razu pewnego ze swoją wybranką, nad pobliską rzeką. Czekając w czerwcowe popołudnie na piękną Anielkę, tak się strasznie spocił, że gdy przyszła na spotkanie owa panna myślała, że Jacek dopiero co wyszedł z rzeki. Powiedziała mu ona zatem, …coś śmierdząca ta rzeka, chyba stara Galonowa majtasy w niej prała….
Znane były w dawnych czasach kobiety, które zbierały specjalne zioła, które niby miały hamować obfite wydzielanie potu. Siostry Strużanki z Lublina, całą zimę odkładały sobie grosz do grosza, aby z nastaniem czerwcowych upałów mogły kupić sobie zioła, które ustrzegą je od nieprzyjemnej dolegliwości.
Pani Emilia z Hrubieszowa, znana kościelna śpiewaczka, w czerwcu miała prowadzić nabożeństwa ku czci serca Jezusowego. Przyglądał się jej Antoni Półtorak, który to żywił do niej ukryty w sercu afekt. Gdy zauważyła to pani Emilia, tak się spociła, że musiała ona przerwać wspomniane nabożeństwo i pod pachy włożyła sobie ona narwanej trawy. Wierzyła ona bowiem, że to proste ziele, uchroni ją przed wydzielanym przez nią przykrym zapachem.
W czerwcu, ludzie lubili sobie urządzać tak zwane słodkie wieczory, lub inaczej mówiąc altanowe spotkania. W Kielcach, w ogrodowej altanie miało miejsce razu pewnego spotkanie starszych pań, które z nadciągającej nocy wróżyły pogodę na następny dzień. Aby do tej czynności bardziej były one predysponowane, spożywały tak zwane placki marchwiane, które rzekomo w czerwcu miały tę właściwość, że jedzących je uposażały w magiczne właściwości, a też hamowały nadmierną poltliwość.
W okresie zsyłek naszych patriotów na nieludzką ziemię syberyjskiej tajgi, w czerwcu podczas najdłuższych nocy, szykowano się do tak zwanych wdowich podróży. Kobiety te zwane były potocznie słomianymi wdowami, w gorące czerwcowe wieczory szykowały się do podróży na Syberię, by tam towarzyszyć choć przez pewien czas wybrankom swoich serc. Aby w tym czasie za bardzo się nie napocić, wkładały sobie one pod pachy wełnę ubijaną, aby chłonęła ona pot jak gąbką, którą to zaraz można było wyrzucić
Podczas czerwcowych upałów organizowano także wyprawy cykliczne polegające na ściganiu się na prototypach współczesnych rowerów. Gdy ktoś pierwszy dotarł do mety, mógł pocałować tę pannę, którą upatrzyło sobie jego serce. Zaś gdy któryś cyklista spadł z roweru, musiał on do tańca zaprosić najbrzydszą wdowę, której zobowiązany był kupić bukiet kwiatów.
Jak widać nasza kultura, obfituje w różne ciekawe historie związane z szóstym miesiącem roku. Zawsze owiane były one nieskrywaną tajemnicą i co tu dużo ukrywać miłosnymi uniesieniami.
Ewa Michałowska – Walkiewicz