Spotkałem się ostatnio z moim dobrym kumplem, z wykształcenia politologiem jednej z najbardziej prestiżowych międzynarodowych uczelni. Ma ogromną wiedzę, głównie o ruchu idei w historii świata, jest mocno oczytany i niecyniczny, co ułątwia rozmowę o wartościach, bo dobrze się gada z kimś kto wie o czym mówi. Zawsze z nim się ciekawie rozmawia o polityce, bo człowiek jedzie „galopem przez wieki” i nigdy nie wiadomo w jakiej gospodzie skończy.
Kiedy tak zagaiłem „co tam panie w polityce”, to okazała się, że sprawa jest brutalnie prosta. Mój kolega jest zażartym pisowcem. Dla mnie – symetrysty – to zwyczajowy rytuał, że sobie pogadam o tych źle, o tamtych, źle, albo na odwrót. Ale tu na odwrót nie było szans. Kolega sprawę postawił na nieubłaganym ostrzu pragmatyzmu i wyszło mniej więcej tak.
Każdy kto szkodzi PiS-owi, czy z lewa, czy z prawa, przybliża zwycięstwo lewicy, która rozniesie ten kraj na ryjach. Ewidentność błędów taktycznych, nawet strategicznych, PiS-u ma tutaj drugorzędną rolę. Trzeba je puszczać w niepamięć, bo KAŻDA alternatywa jest znacznie gorsza. Konfederatów uważa też za zdrajców, którzy chcą zajść PiS z prawej strony, co w końcu i tak da zwycięstwo… lewicy. No, biorąc pod uwagę specyfikę ordynacji proporcjonalnej, to dla Kaczyńskiego zbawieniem są partie „podprogowe”, bo ich głosy nie tyle przepadają, co liczą się najsilniejszemu zwycięzcy, czyli jemu. Za to „zaprogowe” obcinają mu mandaty poniżej progu większości. I tak wygląda ta wąska ścieżka.
Ja wiem, że oba plemiona mają na siebie wizerunkowe haki. I tu i tam nie brakuje personalnych wpadek, głupich decyzji i strategii. Ale kolega kazał mi zamknąć oczy i wyobrazić sobie Polskę po upadku PiS-u. Premier Budka lub Hołownia, prezydent Tusk, Lempartowa – minister spraw społecznych i polityki rodzinnej. I tak dalej i tak dalej. Teraz jako symetrysta już słyszę przed uszami duszy mojej te zawołania: jak to? A Sasin, Suski, Błaszczyki i inne to co, niby lepsze?
No właśnie – tak to można bez końca z okopów wojny polsko-polskiej rzucać w siebie zgniłymi pomidorami. Obserwujemy to od lat. Ja jestem odkrywcą „elektoratu zaciśniętych zębów”, czyli nie ultrasów politycznych plemion, ale tych, którzy z zaciśniętymi zębami wybierają mniejsze zło – najmniej szkodliwe plemię. Dla mnie taka sytuacja de facto wyborczej większości (tak, tak – zobaczcie na moją piramidę uwodzenia) jest ustrojową przepaścią, w która zamieniła się poookrągłostołowa polityka. Ale widzę, że i ja już zaczynam pękać razem z większością narodu rozglądając się na najmniejszym złem.
I widzę, że PiS ma jedno: on o tym wie, dlatego MUSI występować jako jedyna alternatywa politycznego obłędu drugiej strony. Z jego punktu widzenia ataki błyskawic na kościoły to dar Boży, wszelkie aborcyjne, eutanazyjne, edukacyjne i genderowe odjazdy powodują, że dla wciąż większej części Polaków PiS jest jedynym wyborem wyborcy zaciśniętych zębów. PiS się nie musi za bardzo starać, ma tylko sprzyjać eskalacji postulatów opozycji i je pokazywać. I polski wyborca, który nie lubi ekstremizmów wybierze pewność i spokój, broniony przed zakusami ideologicznych rozrabiaków.
Myślę, że prezes Kaczyński o tym wie. Wie, że jego największym kapitałem politycznym są jego wrogowie. Kiedyś Rafał Ziemkiewicz odkrył zasadę „małpy w klatce”, którą za rządów PO miał być Kaczyński. Jak były jakieś polityczne problemy u nibyliberałów, albo zmieniała się polityczna koniunktura, to kopało się w klatkę, pisowska małpa się podrywała i skakała do krat. Lud widział skrzywiony pysk małpy i… uśmiechnięte buźki Tuskowej braci. Kaczyński wychodził wtedy na wariata a pełowcy na lud spokojny, światły i światowy.
Teraz role się odwróciły. I Kaczyński nawet nie musi kopać w klatkę. To małpa cały czas kopie, by ją zauważono. Poza tym mamy w klatce całe stadko, które ze sobą – jeśli już współpracuje – to w dziedzinie kto pokaże najbardziej wykrzywiony pysk PiS-owi. Kto głośniej krzyknie ***** ***. I lud na to patrzy. Nawet widzi, że sami się tak szastają, bo prezes kopie w klatkę tylko od wielkiego dzwonu.
Ale tak czy siak – to wciąż ZOO. Zmieniają się tylko strażnicy kopiący w klatkę. Widz się cieszy, bo to zabawa jest, za to nie widzi, że bilety podrożały a małpy i strażnicy wciąż ci sami, tylko coraz bardziej wyliniali…
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.