Cel – przeżyć
Do końca życia nie zapomnę płaczu matek, młodych żon i dzieci poległych żołnierzy, wynoszonych w trumnach z samolotu. Pamiętam ten dzień. Był to wieczór. Byłem wtedy w kompanii reprezentacyjnej. Pogrzeb, który wywarł na mnie ogromny wpływ. W Iraku został zestrzelony polski śmigłowiec, zginęło czterech ludzi. Trzy trumny odbieraliśmy wtedy z lotniska Strachowice we Wrocławiu. Pamiętam że był późny wieczór. Na płycie lotniska stał wielki samolot transportowy Herkules, była orkiestra, mrugały światła na samolocie. Otworzył się trap, do środka najpierw wszedł inspektor sanepidu. Taka procedura. Ciała były w metalowych, oplombowanych trumnach z małą szybką na twarz. Dzięki temu można było widzieć, kto leży w trumnie – o ile ciało nadawało się do tego…to różnie bywa, wiadomo, ta metalowa trumna jest wkładana do drewnianej i w takiej postaci jest to później wynoszone z samolotu. Jeśli inspektor stwierdzi ze wszystko jest w porządku, można wtedy trumnę wyprowadzić z samolotu. Marsz żałobny, odgrywany przez orkiestrę wojskową, nadaje temu wydarzeniu bardzo nostalgiczny klimat. Wchodzą żołnierze do posterunków honorowych, wynoszą poszczególne trumny, stawiają je na specjalne podesty.
Potem się zaczyna. Ogromny lament i płacz najbliższych. Młode żony często z malutkimi dziećmi na rękach. Rodzice żołnierzy, którzy wszyscy dotychczas spali w miarę spokojnie teraz wybuchają ogromna rozpaczą. Najbliżsi poległych żołnierzy są pod opieka lekarzy i psychologów. To jest dla nich straszny szok. Modlitwa księży. Polskim wojskowym ceremoniałem jest wręczenie rodzinom żołnierzy medali i polskich flag. Żony żołnierzy rzucają się na trumny. Wydaje mi się, że to w formie szoku jest. Rodziny krzyczą: „Oddajcie mi dziecko, oddajcie mi męża, oddajcie mi syna….” Gdy jest wręczana flaga…wiadomo…każdy flagę raczej szanuje. Jednak w tym momencie w wyniku tego szoku padają takie słowa jak: „Po co mi ta szmata, oddajcie mi dziecko!” Zabierzcie mi to, wy mi syna oddajcie, po co mi te medale jak ja już syna nie mam!” Matki zawsze najgorzej cierpią, przynajmniej tak mi się wydaje. Lament matek i te rzucanie się na trumny, bywa tak ze rzucają się na trumnę niekoniecznie swojego syna w tym szoku. Matka na tym lotnisku rzuciła się na tą trumnę, nie dała się odciągnąć od tej trumny, rodzina ja odciągała. Nie dała się. Ktoś jej tam powiedział, że w tej trumnie nie leży jej syn, że to jest ta obok, rzuciła się wtedy na tą drugą trumnę.
Trzymałem karabinek w ręce i cały się trząsłem – łzy się na oczy cisną, łzy po plecach ciekną same. Stałem tam z kolegą, z którym miałem lecieć do Iraku. On poleciał, ja zrezygnowałem. Jednak ta sytuacja na lotnisku była po tym jak już wrócił i stał z nami w szyku. Tak kątem oka go obserwowałem, jego reakcje, widziałem jak ręka pod szablą mu drżała. Po zakończeniu całej uroczystości na lotnisku wsiedliśmy do autobusu. On usiadł w autobusie przede mną i całą drogę do jednostki się słowem nie odezwał. Pamiętam, że po dwóch tygodniach z nim rozmawiałem i z głębokim przejęciem powiedział mi, że kiedy stał wtedy na tej płycie lotniska pomyślał sobie, że ta kobieta przy tej trumnie mogła być jego matką a on tym żołnierzem w trumnie …
Zadanie – misja
Kiedy byłem żołnierzem służby nadterminowej, zaczęły się formować pierwsze kontyngenty na wyjazdy do Iraku. Wtedy miałem taka pierwszą myśl razem z kolegą z kompanii, żeby pojechać. Już miałem praktycznie wszystkie kwity przygotowane do wyjazdu, wypełnione wszystkie wnioski i podania. Czekałem na decyzję. Doczekałem się. Pojechałem do Libanu. Z Iraku zrezygnowałem. Chciałem nauczyć się tam czegoś nowego. Misje w Libanie należą do najspokojniejszych, w których Polska uczestniczy.
Na początku jest zachwyt nowym miejscem, odkrywa się wszystko z wielkim podekscytowaniem. Jednak po jakimś czasie to przechodzi, przychodzą negatywne emocje, chwile zwątpienia, tęsknota i albo się z tego wychodzi samemu albo z pomocą psychologa. Jeśli sobie ktoś nie radzi emocjonalnie po prostu wraca do kraju, taka jest procedura. Ja sobie na szczęście z tym poradziłem, w dzisiejszych czasach jest Internet, telefon. Nie jest w sumie tak trudno jak kiedyś. Liban jest krajem na tyle cywilizowanym, że jest dostęp do takich mediów.
Pewnego dnia jechaliśmy w konwoju do Bejrutu. Nasza kompania zajmowała się transportem personelu wojskowego różnych kontyngentów. Byliśmy już przed samym Bejrutem, kiedy bardzo blisko nas słychać było strzały z kałasznikowa, widać było na niebie jak się układają pociski, szły w kierunku naszych samochodów. Jednak albo ktoś nie chciał trafić albo strzelał sobie na wiwat. Jechaliśmy wtedy samochodem nieopancerzonym, tylko w kamizelce kuloodpornej i hełmie. Całe życie wtedy stanęło mi przed oczami, tylko dodaje się gazu żeby przyspieszyć i jak najszybciej odjechać z tej strefy. Na szczęście nic nikomu się nie stało, na szczęście nie byliśmy celem.
Zawód – żołnierz
Moja przygoda z wojskiem zaczęła się w roku 2002. Żeby znaleźć prace trzeba było mieć uregulowany stosunek do służby wojskowej. Pojechałem do WKU i chciałem odbębnić wojsko, żeby mieć spokój. Przy okazji chciałem zrobić prawo jazdy. Na początku nie sądziłem, że zostanę w wojsku jako zawodowy żołnierz. Jednak postanowiłem zostać w armii. Tak to się zaczęło i trwa do dziś. Prócz rutynowych wojskowych zadań, wielokrotnie jeździłem na różne uroczystości, począwszy od ślubów, poprzez uroczystości na szczeblu lokalnym i krajowym, ale także na te najsmutniejsze uroczystości …pogrzeby. Szczególnie najdotkliwiej wspominam pogrzeby polskich żołnierzy, którzy polegli na służbie w Iraku. Po tym właśnie jak widziałem reakcje rodzin tych poległych żołnierzy, zacząłem się mocno zastanawiać czy aby na pewno chce jechać na misję … Jednak chciałbym wyjechać ponownie, nie wiem jeszcze gdzie. Pokochałem to, co robię i chcę się dalej szkolić w tym, nabywać nowe doświadczenia i bronić Polski poza granicami.
Tomasz Popowicz