Z chwilą kiedy konflikt w Gruzji rozstrzygnęła armia rosyjska warto zastanowić się nad obecną sytuacją a zwłaszcza zdać sobie sprawę z istniejących granic możliwości Ameryki w opiekowaniu się zagrożonymi państwami-klientami. Jastrzębie w USA głoszą, że gdyby Gruzja była członkiem NATO Rosja nie śmiałaby użyć wojska przeciwko niej. Są to poglądy mylne w dwu wymiarach i podkreślają niebezpieczne błędy w polityce zagranicznej USA.
Po pierwsze, członkostwo Gruzji w NATO nie było osiągalne w chwili, kiedy Moskwa dokonała swoje wojskowe posunięcia. Nawet gdyby Waszyngton był w stanie przełamać opór Francji, Niemiec i innych ważnych aliantów na spotkaniu w Bukareszcie wcześnie w czasie tego roku Gruzja mogła dostać członkostwo w Membership Action Plan – a Tyflis musiałby spełnić mnóstwo wymogów przed przyjęciem go do NATO — chodziło o proces, który musiał potrwać przynajmniej cztery do pięciu lat.
Po drugie, nawet, jeżeli założy się że w jakiś cudowny sposób na spotkaniu w Bukareszcie Gruzja otrzymałaby pełne członkostwo w NATO ten sam fakt wcale nie gwarantowałby pasywności Rosji jak to sobie naiwnie wyobrażają jastrzębie w USA na podstawie doświadczeń z czasów Zimnej Wojny.
Historia zawiera wiele przykładów nie dotrzymanych gwarancji. Większość Europejczyków na początku 20go wieku uważała, że istniejący system traktatów czynił wojnę w Europie nie możliwą. Tragiczne zaszłości z 1914 roku wykazały jak błędny był ten pogląd. Pokolenie później pakt Brytanii i Francji z Polską nie odstraszył Niemiec od najazdu na Polskę.
Obecnie USA faktycznie jest większą potęgą wojskową niż Rosja, ale kluczowym czynnikiem w tej sytuacji jest „równowaga ferworu,” która dała przewagę USA w konfrontacji ze Związkiem Sowieckim ale nie daje przewagi obecnie w stosunku do Rosji. Wówczas Ameryka broniła Europy Zachodniej ważnej dla samego istnienia USA jako region kluczowy dla bezpieczeństwa i dobrobytu Ameryki – region ten USA gotowe było bronić za wszelką cenę, nawet za cenę wojny nuklearnej. Kreml tak też rozumiał ówczesny stan rzeczy i groźbę wojny nuklearnej. Dla Moskwy Europa Zachodnia była znacznie mniej ważna strategicznie niż dla USA i nie była warta walki na śmierć i życie bronią nuklearną. Według profesora Ted Galen Carpenter’a jak dotąd:
„Rząd USA wydał gwarancje bezpieczeństwa warte tyle, co czeki bez pokrycia czyli wypisane na rachunki bankowe bez wystarczających funduszów.”
Obecnie sytuacja jest radykalnie inna. Przywódcy rosyjscy nie wierzą żeby USA ryzykowało wojnę nuklearną tak dla sprawy Gruzji jak państw Bałtyckich [włącznie z Polską] nawet w wypadku gdy państwa te są członkami NATO. Znaczenie tych państw dla Waszyngtonu po prostu nie jest porównywalne do znaczenia dla USA Europy Zachodniej w czasie Zimnej Wojny. Natomiast Rosja ma przygraniczne i strategiczne dla niej ważne spory etniczne i ekonomiczne strategicznie kluczowe dla Moskwy.
Mówiąc otwarcie zobowiązania NATO wobec państw na pograniczu Rosji wyglądają na bluff – a nie na poważne strategiczne układy. Putin lub inny po nim przywódca Rosji może łatwo ten bluff eksponować kosztem USA, które nie jest w stanie ryzykować wojny nuklearnej w obronie państwa-klienta mało ważnego strategicznie i ekonomicznie w obliczu katastrofalnej wojny nuklearnej i gwarantowanego obopólnego zniszczenia.
Konflikt w Gruzji “storpedował” aroganckie założenie, że słowne poparcie USA dla mało ważnego klienta jest w stanie odstraszyć inną potęgę nuklearną. Waszyngton ucierpiał cios w dumę własną i prestiż – epizod ten jest „utajonym błogosławieństwem.” Przywódcy USA za cenę fiaska w Gruzji dowiedzieli się, że ich niespełnione obietnice obrony faktycznie nie mogły być spełnione. W rzeczywistości przywódcy USA podpisali czeki bez pokrycia (security checks on a bank account with insufficient funds.) Rząd USA powinien wycofać obietnice obrony, których nie jest w stanie spełnić. Powinien to uczynić nim nastąpi nowy kryzys amerykańskiej polityki zagranicznej.
Zapewne najważniejszą lekcją fiaska w Gruzji jest świadomość, że jest rzeczą nieodpowiedzialną dawanie fałszywych gwarancji państwom-klientom USA. Podczas gdy Artykuł 5 traktatu NATO stwierdza że atak na jednego członka tej organizacji jest atakiem na wszystkich członków NATO logicznie biorąc Moskwa nigdy nie śmiałaby naruszyć bezpieczeństwa nawet najmniejszego państwa członkowskiego tej organizacji. Jest to niebezpieczna konkluzja oparta na sukcesie Ameryki w odstraszaniu Związku Sowieckiego w czasie Zimnej Wojny.
Do opracowania profesora Carpentera opublikowanego przez CATO Institute w Waszyngtonie można dodać kilka uwag. A mianowicie jest rzeczą oczywistą, że głównym celem strategicznym dla potęg nuklearnych jest uniknięcie obopólnego gwarantowanego zniszczenia nuklearngo przez obydwie potęgi nuklearne takie jak USA i Rosja. Dlatego w latach 1970tych pułkownik Ryszard Kukliński zdecydował się ryzykować życie własne i własnej rodziny żeby ratować Polskę, która była skazana przez Amerykanów na niszczące promieniowanie pochodzące z wybuchów głowic amerykańskich mających na celu uczynienie z Polski zapory radioaktywnej uniemożliwiającej transport z Rosji na front zachodni na wypadek ataku sowieckiego na Europę Zachodnią. USA miało na celu nie tylko zablokowanie transportu przez Polskę z Rosji na zachód, ale również wyzyskanie faktu, że Polska nie była formalnie częścią Związku Sowieckiego i bombardowanie Polski teoretycznie nie byłoby bombardowaniem terenów sowieckich i aktem agresji przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
Polska może być podobnie narażona z powodu odnawiania planów ustawiania wyrzutni rakiet „Tarczy” w Polsce o cztery minuty lotu pocisku od Moskwy. Plan ten nie ma sensu ani strategicznego, ani politycznego dla USA, a jednocześnie może obrócić Polskę w teren skażony radioaktywnie przez Rosję. Pisał o tym Charles Reese, już 26 lipca, 2008, w artykule opublikowanym na Internecie w Antiwar.com, w którym komentator ten zgadza się, że wyrzutnie „Tarczy” stanowią zagrożenie dla Rosji, a tym samym oczywiście narażają Polskę na „zapobiegawczy” atak nuklearny Rosji.
http\\:www.pogonowski.com
Iwo Cyprian Pogonowski