Choroby szlacheckie

Choroby

 

Od lat symulowanie chorób pomagato wyjść Polakom z najrozmaitszych opresji. Udawanie niemocy szczególnie rozpanoszyfo się na ziemiach polskich w osiemna­stym wieku.

Na zamku Krzyżtopor w miejscowości Ujazd mieszkał jego właściciel hrabia Krzysztof, znany z walk w potopie szwedzkim. Jak podają stare kroniki, walczył on pod Oliwą ze Stanisławem Koniecpolskim. Za ten wielce patriotyczny czyn, Szwe­dzi spalili mu część zamkowej rezydencji. Po wielu walkach z protestanckim wro­giem, wrócił on na domowe pielesze i powziął on zamiar ożenienia się z biedną, ale uczciwą i o wielkim sercu dziewczyną. Jego matka zaś, swatała go z bogatymi szlach­ciankami i majętnymi baronównami. Krzysztof chciał wybrać za żonę tylko tę, u której zobaczy dobroć i prostotę serca. Postanowił on zatem symulować chorobę, a swe uczucia miał skierować tylko do tej dziewczyny, u której swą niemocą litość wzbudzi. \

Gdy służba oznajmiła wszystkim poddanym o choro­bie hrabiego Krzysztofa, zbiegły się na zamek różne szlachcianki, chętne do pomocy zbolałemu hrabiemu. Gdy zaś Krzysztof udawał, że śpi kilka z nich już omawiało, jaki on posiada majątek i czy na którąś z nich przypadnie z niego, choć niewielka część, za niesioną w potrzebie pomoc i opiekę. Tylko jedna uboga szlachcianka Kasia nie interesowa­ła się majątkiem Krzysztofa. Stała bowiem przy łóżku chorego i zmieniała mu zimne okłady na czole. Już wieczorem Krzysztof nakazał odprawić niecne opiekunki, pozostawiając tylko jedną, tę wybraną.

 Choroby Znana była w Puławach hrabina Izabela Czartoryska.

Położyła ona spore zasługi dla historii Polski. Zbierała ona bowiem w swojej rezydencji wiele starych dzieł sztu­ki, które stanowią po dziś dzień wielki zabytek dla współ­czesnych pokoleń Polaków. Prowadziła ona w tym celu rozliczną korespondencję, w której proponowała odku­pienie od kogoś pięknego obrazu czy też rzeźby. Jednak Izabela Czartoryska znana była również z wiel­kiej nieudolności gramatycznej. W swojej koresponden­cji robiła wiele błędów ortograficznych.

Gdy zakupiła od hrabiego Szczęsnego Potockiego, znanego targowiczanina i zdrajcy ojczyzny Polaków stary zegar z popiersiem króla Poniatowskiego, zaraz doniosła o tym władcy Pol­ski w liście.

A napisała w nim...Drogi krulu, kubiłam stary zegar, z tom myślom, rze ci się un spodobuje… Król nie mógł doczytać się sensu tej korespondencji, toteż uważał, że Czartoryska się wielce rozchorowała, ponieważ takie dziwne listy pisze.

Nakazał on zatem sprowadzić najlepszych medyków do jej rezydencji i tak długo mieli jej nieść pomoc, aż kobie­ta ozdrowieje. Gdy zjawili się medycy u hrabiny Izabeli, ta siedziała sobie w najlepsze na swoim szezlongu i popi­jała popołudniową kawusię ze śmietanką. Ci zaś związali ją, aplikując bezustannie jakieś medykamenty. Czarto­ryska tak po nich osłabła, że znów postanowiła o tym donieść królowi. Tym razem pisała tak…Drogi krulu, pszyszli jacyś znahoży, tak mnie umenczyli, że hyba nie dorzyje niedzieli, ament…

Gdy przeczytał ten list Poniatowski zrozumiał, że stan hrabiny jest nadal ciężki, więc wykupił jej wczasy uzdro­wiskowe w Petersburgu. Ponieważ w tym mieście posia­dał on koligacje z carycą Katarzyną II, uważał to miasto za odpowiednie. Jak pobyt w Petersburgu pomógł Czartoryskiej nie wiemy, za to historia doskonale wie, jak to miasto obeszło się z naszą ojczyzną w XVIII wieku, pod­czas nieudolnych rządów ostatniego króla.

Hrabina Sobańska zawsze chodziła na spacery z laską heba­nową. Nosiła ją w celu salwowania swej drobnej osoby przed sforą psów lub przed natrętnym pijaczyną. Jednak, gdy usia­dła ona w parku na Bielanach pewien gość francuski poczęsto­wał ją mocnym trunkiem.

Po pewnym czasie Sobańska poddana została mocy trunku do tego stopnia, że poczęła wygadywać różne głupstwa, za co tra­fiła do kozackiego aresztu.

Zarzut, jaki został jej postawiony to wyśmiewanie się z herbu Rosji, bo według jej słów …żaden zdrowy ptak dwóch łbów nie posiada, przecież moja laska od niego ładniejsza… Od tego incydentu Sobańska uchodziła za niepoczytalną, ale wielcy patrioci, wiedzieli ile pod płaszczykiem swych umysło­wych niedyspozycji zrobiła dobrego dla Polski, dla zbolałej ojczyzny, by wyrwać ją ze zdradzieckich pazurów zaborców.

Gdy na ziemiach polskich wybuchło powstanie listopadowe, pierwszym dyktatorem powstańców, był Józef Chłopicki. Jednak bał się on radykalnych posunięć w przebiegu powsta­nia, aby nie wywołać tym samym wielkich represji ze strony rygorystycznych rządów cara. Od tego momentu mienił się on zdrajczykiem ojczyzny.

Następnymi dyktatorami powstania listopadowego, byli:

Skrzynecki, Krukowiecki oraz Rybińki. Wszyscy oni chcieli układów z zaborcą, co nie mogło znaleźć poparcia w polskim społeczeństwie pragnącym za wszelką cenę odzyskania niepodległości swojej ojczyzny. W liście do podchorążych, z ramienia których doszło do wybuchu powstania listopadowego, rozpoczynającego się atakiem na Belweder i ruski arsenał, napisano prawdę, ale w sposób zaszyfrowany.

Dla udręczonych Polaków list ten jednak był wielce znamiennym dokumentem, mówiącym o zdradzie dyktatorów powstańczych z 1830 roku. Napisane tam było...Chłop zdradził, skrzynia przyskrzyniła, ryba zatopiła, a kruk oko wydziobał…

Nie znający się na żartach i szyfrowaniu wiadomości pułkownik Szumielewicz uważał, że dziwne scho­rzenia przytrafiły się naszym dyktatorom i począł wznosić modły, by oni szybko wydostali się z tych opresji.

Baronowa Lucjana Majcherska była wielką panią na Podlasiu. Chciała się koniecznie dowiedzieć, czy ją mąż zdradza. Położyła się zatem do łóżka i poczęła jęczeć udając ból brzucha. Gdy przyszedł do niej mąż, ani przez moment nie zlitował się nad jej stanem, a ograniczył się tylko do podsunięcia jej testamentu do podpisania. Gdy Majcherska zwęszyła podstęp i niezwykłą perfidię ze strony męża, postanowiła przeprowadzić sprawę rozwodową, a Majcherskiego kazała umieścić w zakładzie dla psychiatrycznie chorych.

Na zamku w Chlewiskach mieszkał kochający ponad wszystko sprawę polską, hrabia Jacek Odrowąż. On to zbierał nocami w swoich pieleszach zamkowych wielkich patriotów, którzy razem z nim omawiali możliwość odzyskania niepodległości przez nasz kraj.

Pewnego razu podsłuchał wspomnianych rozmów konspiracyjnych, pracujący jako koniuszy, a pozostający na usługach rosyjskiego regimentu, Marian Opałka. Doniósł on szybko wiadomość o szykowanym przez Polaków spisku, do kozackiego Cyrkułu. Na szczęście konspiratorzy już zdołali opu­ścić rezydencję Odrowąża, gdy właśnie wpadał do Jacka patrol kozac­ki. Jacek akurat leżał wtedy w łóżku i stękał udając dziwną chorobę. Wysmarował sobie twarz kredą i mamrotał coś o sprawie wolnej Polski, ale kozacy uważali to za majaczenie podczas złego stanu ciała i ducha. Ukarali zatem kozacy tygodniem więzienia Opałkę, tak że sprawiedliwości stało się zadość.

EWA MICHAŁOWSKA WALKIEWICZ