Czy okładka książki może być dziełem sztuki?

 

Nadal zatem wędruję po księgarniach i wertuję nowe pozycje wydawnicze. W trakcie tych wypraw pojawiło się pytanie: co przyciąga uwagę potencjalnego
czytelnika? Są osoby, które przychodzą po z góry upatrzoną pozycję, są też i takie, które na miejscu, w księgarni poszukują interesujących pozycji. Tych drugich, tak jak i mnie często przyciąga szata graficzna, a zwłaszcza okładka woluminu. Dzisiaj chciałabym porozmawiać z Panią Renatą Pacyną, doktorem Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Tematem naszego wywiadu będzie sztuka projektowania książki.

Pracuje Pani obecnie w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Kto i kiedy odkrył Pani talent plastyczny?

Myślę, że osobą tą była Pani Łucja Łapka, ucząca mnie plastyki w szkole podstawowej. To ona pierwsza zauważyła u mnie predyspozycje, zachęcała do brania udziału w konkursach plastycznych i otaczała życzliwą uwagą.
Największą jednak wdzięczność w stosunku do niej czuję za skłonienie mnie do zdawania do liceum o profilu plastycznym. Podjęcie decyzji o zdawaniu do szkoły położonej kilkadziesiąt kilometrów od rodzinnego miasta było trudne dla czternastolatki. Bez wsparcia Pani Łucji trudno by było mi ją podjąć. W wieku czternastu lat odkryłam, że mogę decydować o sobie – postąpić wbrew sugestiom rodziców. Poczucie odrębności, odwaga samostanowienia stały się nie tylko praprzyczyną wszystkich późniejszych wydarzeń, ale dały mi też jak sądzę, potrzebną do projektowania umiejętność definiowania potrzeb.

Proszę powiedzieć parę zdań o osobach , które wywarły znaczący wpływ na Pani osobowość artystyczną.

Wiele jest osób, które powinnam wymienić, odpowiadając na to pytanie. W liceum plastycznym, ważnym dla mnie nauczycielem był profesor Matuszczyk prowadzący .zajęcia z liternictwa. Były w liceum postacie bardziej barwne, efektowne, budzące większe emocje. Profesor Matuszczyk był skupiony, wyciszony i oddany pracy. Przy jego charakterze, zaskakiwała energia, która pojawiała się gdy mówił o liternictwie. Światła międzyliterowe, konstrukcja litery, złudzenie optyczne, kroje pism, kompozycja, harmonia, obraz, przekaz. Liternictwo okazuje się być mikrokosmosem zawierającym wszystkie informacje potrzebne do poprawnego projektowania. Wcześniej nie miałam o tym pojęcia. Podobało mi się zaangażowanie profesora i to, jak wiele potrafił zobaczyć w znaku graficznym. Nie wiem dlaczego utkwiło mi w głowie zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: ”Kiedy zaprojektuję znak, stawiam go sobie na widocznym miejscu i spoglądam na niego – na przykład podczas kolacji. Na drugi dzień, przy śniadaniu, stawiam go do góry nogami i ponownie przyglądam się wyważeniu świateł”.
Co roku, niezależnie od zakresu jaki obejmuje temat pracy semestralnej, przekazuję studentom informacje uzupełniające ich wiedzę na temat liternictwa. Wiem, jak bardzo jest im to potrzebne.

Pani pytanie zawiera sugestię dotyczącą pewnego ukształtowania osobowości, więc w dalszej wypowiedzi skupię się na pedagogach wykładających w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.

Pamiętam pierwszy rok studiów i Podstawy Projektowania Mebla, prowadzone przez rzeczowego, konkretnego Ad. Edwarda Gańczę. Oglądaliśmy rysunek techniczny. Nic skomplikowanego, złącze meblowe, i nagle padło pytanie: „A jak pani chce ten wpust zrobić? Wpuści tam pani tresowaną kołatkę?” Zażenowanie. Wniosek: zarówno całość jak i detal powinny rządzić się właściwą sobie logiką. To podstawowy warunek projektowania.
Dzisiaj powiedziałabym, że podkreślona rola komunikatywności i logiki stanowi moim zdaniem, obok odpowiedzi na zapotrzebowanie odbiorcy, kryterium kwalifikujące działalność artystyczną w obręb sztuki projektowej.

Pracownia Projektowania Graficznego prowadzona była przez Profesora Norberta Wieschallę. Rozmowa z Prof. Wieschallą była zazwyczaj nie krótsza niż pół godziny. Paradoksalnie, dla nas, studentów pierwszego roku, jest to cecha trudna do przecenienia. Bo Profesor Wieschalla był też profesjonalistą i dydaktykiem, a wielogodzinne wykłady o kompozycji, kolorze, liternictwie, postawie zawodowej, mają sens i wewnętrzną pasję. To potrafiło zarazić. Na jego zajęciach wyraźniej niż na innych czułam, że projektowanie, gdy koncepcja jest dobra, daje człowiekowi energię, „skrzydła”. Teraz staram się, żeby poczuli to również „moi” studenci.

Z wielką nostalgią wspominam też studia w Pracowni Projektowania Architektury Wnętrz prowadzonej przez Prof. Michała Jędrzejewskiego i Ad. Wacława Kowalskiego, Do chwili podjęcia nauki w tej pracowni, kojarzyłam pracę projektową z trudnością i stresem. Na trzecim piętrze starego budynku ASP, oprócz traktowanych bardzo serio kwalifikacji zawodowych, dostałam coś równie ważnego: lekkość, polegającą na dystansie do samej siebie i pełną humoru atmosferę pracy. Oddech. Miało to uwalniające działanie dla takiego nadodpowiedzialnego i pełnego niepokoju człowieka jak ja. Ten czas uzmysłowił mi jak ważna w pracy jest aura sympatii, życzliwości i bezinteresowności. Byłam dumna, że pracuję z tym wyjątkowym zespołem ludzi.

Bezinteresowność kojarzę z Dr Aleksandrą Maksymiak, uczącą Metodologii Pisania Pracy Magisterskiej. Poza podzieleniem się wiedzą, która pomogła mi dotrzeć do potrzebnych w pracy magisterskiej materiałów, Dr Maksymiak skorygowała moją pracę językowo. Do dzisiaj wdzięczna jej jestem za trafne uwagi dotyczące stylu i składni oraz poprawki naniesione w tekście. Wiedziałam, że przekraczają one zakres pracy, którą zobowiązana była wykonać. Staram się o tym pamiętać we własnej pracy dydaktycznej.

 Praca graficzna do książki pt.: „Heloiza. Ubrana – odsłonięta”

Wspomniałam o ważnych ludziach, nauczycielach. Jeżeli w ten zbiór mogła bym włączyć osoby z którymi nie miałam bezpośredniego kontaktu, a które wywarły wpływ na mój sposób myślenia, wymieniła bym etyków.
Bycie etycznym, jest tym, czego uczymy się przez całe życie, od otaczających nas ludzi: rodziny, przyjaciół. W życiu każdego, zdarzają się sytuacje ekstremalnie trudne, które sprawdzają nabyte postawy. W takich chwilach szukam wsparcia i potwierdzenia dla moich przekonań i odczuć. Dlatego, chociaż nigdy nie znałam Ericha Fromma, a z Profesorem Władysławem Bartoszewskim miałam okazję zamienić zaledwie kilka zdań, chciałabym powiedzieć, jak ważne były dla mnie ich książki. Potwierdzając moje najgłębsze i najbardziej osobiste przekonania, upoważniają mnie do nieco może belferskiego zacytowania Władysława Bartoszewskiego: „Na różnych spotkaniach ludzie często przekręcali tytuł mojej książki Warto być przyzwoitym, mówiąc: <<Pan twierdzi, że opłaca się być przyzwoitym, a to nieprawda>>. Otóż ja nigdy nie twierdziłem, że być przyzwoitym się opłaca. Często się w ogóle nie opłaca, ale warto, a to słowo ma zupełnie inny rodowód. <<Opłacalność>> pochodzi od płacy, <<warto>> – od wartości. A to nie musi się ze sobą pokrywać. Czy opłaca się długa, piesza wędrówka z plecakiem? Wcale. Ale może warto, może to miłe, może pozostawia urocze wrażenie, może kojarzy z sobą grupę koleżanek i kolegów… Pomiędzy <<warto>> a <<opłaca się>> może ziać przepaść. Nie musi, lecz może. Nie ma natomiast teorii, która by dowodziła, że warto być nieprzyzwoitym, i nie ma takiej praktyki, żeby stary człowiek mówił wnukom <<A dziadzio to wyrwał torebkę staruszce i uciekł>>. Nie, on powie raczej: <<A dziadzio to cierpiał
i walczył, był porządnym człowiekiem, ciężko pracował, nie zawsze miał dobrych szefów, ale wykonywał swoje zadanie>>”
Chociaż zdarza się, że moja wiara w etykę oceniana jest jako oderwana od rzeczywistości, to wiem, że pomimo wpisanych w nią porażek jest tym co niesie mi spokój. Warto być przyzwoitym.

Wśród osób spotkanych na drodze zawodowej, nie sposób wymienić wszystkich, zasługujących na pamięć i wdzięczność. Wybrałam tych kilku nauczycieli, których obecność najsilniej wpłynęła na moją postawę. W ubiegłych epokach, zwłaszcza w kulturach wschodnich uznawano, że nauczyciel jest nie tylko źródłem informacji, przekazuje on także pewne ludzkie postawy. Jeżeli ten sposób rozumowania był skuteczny w odniesieniu do mnie, to znaczy, że czasami naprawdę działa.

Ukończyła Pani Architekturę Wnętrz. Czy ta dyscyplina leży w sferze Pani zainteresowań?

Tak, oczywiście. Projektowanie architektury wnętrz jest dyscypliną, którą uprawiam okazjonalnie. Daje mi ona równowagę pomiędzy introwertycznym zamknięciem się przy projektowaniu graficznym, a potrzebą kontaktów z ludźmi i wydatkowania energii na zewnątrz. Praca ta, ma dla mnie znaczenie odświeżające. Poszerza moją wiedzę, o nowe materiały i technologie dostępne na rynku. Stanowi odskocznię od innych obszarów działalności i chroni przed popadnięciem w rutynę zawodową. Zlecenia związane z tym typem projektowania dają mi wiele satysfakcji, zaspokajają potrzebę ruchu i kontaktów z nowymi osobami, jednak za każdym razem chętnie wracam do projektowania okładek książek i do książki artystycznej.
Gdybym miała określić swoje preferencje dotyczące stylu, powiedziałabym, że podobają mi się rozwiązania oszczędne, których atrakcyjność polega na ciekawym zestawieniu proporcji pomieszczeń, faktur, kolorów i materiałów.

Co zadecydowało, że działa Pani głównie na polu projektowania graficznego?

Projektowaniem graficznym zajęłam się zaraz po ukończeniu studiów, równocześnie z praktyką architekta wnętrz. Kilka miesięcy po obronie dyplomu, po zaprojektowaniu trzech okładek książkowych, otrzymałam propozycję podjęcia pracy w charakterze projektantki okładek i redaktora graficznego Wydawnictwa Dolnośląskiego. Odebrałam to jako ogromne wyróżnienie. Zatrudnienie w Wydawnictwie istotnie zawęziło grono osób z którymi pracowałam, dało dużą swobodę oraz możliwość przewidywania ostatecznego efektu procesu projektowego. Fakt ten, oraz pierwsze nagrodzone okładki sprawiły, że na kilka lat skupiłam się wyłącznie na pracy projektanta graficznego. W wydawnictwie pełniłam swe funkcje od września 1991 roku do końca roku 1992, rezygnując z nich na rzecz zatrudnienia w PWSSP we Wrocławiu.

Do pracy w charakterze projektanta graficznego zachęciło mnie przyznanie moim opracowaniom nagród. Były to: „Złota Sowa” – Pierwsza nagroda II Warszawskich Spotkań z Dobrą Książką (Warszawa 1993r.) – za projekt edytorski serii tomików poetyckich Zbigniewa Herberta (Wydawnictwo Dolnośląskie), oraz Nagroda Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (Warszawa 1995r.) – za projekt tomiku wierszy „Tylko miłość” (wydawnictwo „Europa”).

Czym dla Pani jest praca nad okładką książki?

Projektanta kształtuje całość jego doświadczeń. Wyobraźnia przestrzenna rozwijana w trakcie nauki przygotowującej do pracy architekta wnętrz, wpływa na mój sposób myślenia o projektowaniu graficznym. Motywem wielokrotnie pojawiającym się w okładkach mojego autorstwa była przestrzeń wyrażona na płaszczyźnie, złudzenie trójwymiarowości i iluzja, uzyskane różnego rodzaju zabiegami graficznymi. W ich obrębie pojawiała się oczywista w tym wypadku perspektywa i jej interpretacja, ruch nieodparcie kojarzący się z przestrzenią, kompozycja otwierająca obraz i wreszcie najbardziej dla mnie frapująca: kontekst książki.
W tym ostatnim przypadku chętnie posługiwałam się papierem. Jest on podstawowym nośnikiem druku. Stwarza to możliwość dwoistego traktowania papieru; raz jako nośnika, innym razem jako podmiotu działań. Wykorzystanie relacji między tymi znaczeniami daje szereg możliwości związanych z interpretacją przekazu. Darcie papieru związane jest z określoną dynamiką, odchylenie płaszczyzny sugeruje odkrycie tajemnicy; daje możliwość „zajrzenia do wnętrza książki” bez konieczności jej otwierania. Uszkodzenie paczki odsłania jej zawartość. Pozornie przekraczamy granice płaszczyzny. Grafika funkcjonuje tu w obiekcie przestrzennym jakim jest książka i staram się wykorzystać ten fakt. Projektant może sugerować sposób jej oglądania, ponieważ nie wszystkie elementy są postrzegane jednocześnie, ale wszystkie zawierają się w całości jaką jest tom. Sposób funkcjonowania książki wprowadza do trójwymiarowości aspekt akcji.

Praca nad oprawą książki wymaga poszanowania dla podstawy literackiej; dla tekstu i jego autora. Proponowane rozwiązania stanowią w pewnym sensie formę opakowania dla określonej treści. Nadrzędną wartością jest dla mnie pośredniczenie pomiędzy tekstem a odbiorcą. Oddanie w skondensowanej formie atmosfery, charakteru dzieła. By uniknąć uproszczeń należy dodać, że istnieje niebezpieczeństwo związane ze zbytnim uściśleniem, jednoznacznością przekazu, przez co może on utracić swoją świeżość i nośność. Projekt pretendujący do odegrania istotniejszej roli niż ta „opakowująca książkę” powinien zostawiać pewną swobodę skojarzeń, możliwość dopowiedzenia, zinterpretowania przez odbiorcę. W ten sposób łatwiej sprawić, że widz stanie się aktywnym uczestnikiem przekazu. Jeżeli uda się dodatkowo, zawrzeć w projekcie element nowatorstwa, można mówić o spełnieniu się w roli projektanta.

Co oznacza wyrażenie” książka artystyczna”?

Książka artystyczna jest relatywnie nowym obszarem działalności artystycznej.
Termin „książka artystyczna” obejmuje szeroki zakres. Nazywamy tak zarówno wysokonakładowe publikacje, w których forma woluminu podporządkowana została szczególnemu zamysłowi twórczemu („just books”), jak i obiekt sztuki, który zainspirowany został tekstem. Między tymi biegunami znaleźć można szereg rozwiązań, a ich ilość ogranicza jedynie inwencja twórców.

Proszę opowiedzieć o swoich osiągnięciach na Międzynarodowych Festiwalach Książki Artystycznej Bookart.

Moją, indywidualnie rozumianą książkę artystyczną, najprościej można by określić jako obiekt przestrzenny, którego forma ma za zadanie wzmocnienie, zinterpretowanie lub zobrazowanie tekstu literackiego. Aktywność na tym polu jest najbardziej autonomiczną i scalającą dotychczasowe doświadczenia, częścią mojej pracy projektowej. Łączy w sobie treść, przestrzenną formę, wybrane pod kątem realizacji tworzywo, grafikę i typografię. W pracy nad książkami zależy mi na takim zinterpretowaniu tekstu, by podstawa literacka stała się dla odbiorcy czymś namacalnym; inną, alternatywną rzeczywistością (literacką), uosabianą przez zaprojektowany obiekt.

Dwie zrealizowane przeze mnie książki artystyczne: „Ten który spada”, według opowiadania Sławomira Mrożka i „Heloiza. Ubrana – odsłonięta”, na podstawie listów Abelarda i Heloizy (w opracowaniu Leona Jachimowicza) zdobyły w kolejnych edycjach Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Książki (w roku 2006 i 2012) pierwsze miejsca. Praca „Ten który spada” zakupiona została w 2012 roku do zbiorów MUSASHINO UNIVERSITY OF ART (Tokio/Japonia). Myślę, że ich intensywność polegała na przekazaniu spójnego w wyrazie plastycznym, złożonego przekazu.

Praca nad kolejnymi książkami jest kameralna. Mówi ona o tym, w jaki sposób odebrałam tekst, który stał się inspiracją. Jaki rezonans wywołał on w moich własnych doświadczeniach. Nie stosuję spektakularnych środków; animacji komputerowych, monumentalnej skali. Pojawia się jedynie przedmiot z całą swoją fizycznością. Zależy mi na nawiązaniu kontaktu z odbiorcą. Potwierdzenie przychodzi w postaci Nagrody Jury, recenzji lub reakcji widza… Te chwile mnie poruszają, ponieważ dają intensywne poczucie kontaktu z odbiorcą, wspólności emocji, porozumienia umykającego werbalnym sformułowaniom. Intensywne przekonanie, że warto było się otworzyć.
Moje książki artystyczne, będąc nośnikiem określonych znaczeń wyrażonych za pomocą tekstu, są też wielowarstwowymi, przestrzennymi formami. Łączą treść, liternictwo, typografię z formą wykreowaną przy użyciu specjalnie dobranych do danej realizacji materiałów. W przypadku Mrożka jest to niemal pozbawiony materialności pleksiglas, umożliwiający zawieszenie typografii „w powietrzu”. Dla listów Abelarda i Heloizy wybrałam szlachetny len i jedwab. Treść determinuje wybór materiału i dlatego wybór ten jest zróżnicowany. Im bardziej kameralny, wymagający bliskiego kontaktu z pracą dialog, tym szlachetniejszy materiał i tym staranniejsze wykonanie.

Taka forma ma (w mojej intencji), za zadanie zatrzymanie uwagi widza i zaprezentowanie znanych tekstów literackich w nowym kontekście, stworzenie nieoczekiwanych możliwości odbioru, dopowiedzenia, zwizualizowania treści i podniesienie tym sposobem rangi całego przekazu. W jakiś sposób, treści zostaje przywrócony świat zmysłów. Pojawia się inna struktura, wygląd, faktura i zapach. Przypuszczam, że zabieg taki nie tylko zwiększa sugestywność wypowiedzi, ale też, być może na tyle zdolny jest skupić uwagę oglądającego, by umożliwić nawiązanie z nim kontaktu na poziomie przeżycia estetycznego.
W tym rozumieniu książki artystycznej, najbliższe są mi założenia „Liberatury”. Termin pochodzi od łacińskiego “liber”, co oznacza “księga” oraz “wolny”. Stworzony został w 1999 roku, przez Zenona Fajfera i Katrzynę Bazarnik na określenie nowego gatunku literackiego, w którym nośnikiem treści jest zarówno tekst, jak i pozawerbalna forma książki. „LIBERATURA czyli literatura totalna” wymaga od czytelnika, by stał się wrażliwym, aktywnym odbiorcą i interpretatorem przekazu jaki niesie typografia, grafika i design.

Jakie są Pani kontakty artystyczne ze środowiskiem twórczym w USA?

Biorąc udział w kolejnych edycjach Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Książki „BOOKART” miałam okazję zetknąć się z twórczością znakomitych amerykańskich artystek takich jak Sarah Bodman, Jesseca Ferguson, Peggy Johnson, Catherine Nash, Pamela Paulsrud, Regula Russelle, Patricia Sarrafian Ward, Julie Shaw Lutts, Dorothy Simpson Krause czy wreszcie Ania Gilmore; będąca również jednym z kuratorów festiwalu, a którą wspominam ze szczególną sympatią. Dzięki festiwalowi poznałam również Evę Kamienską-Carter, dyrektora artystycznego w Freelance Film Production (Pittsburgh).

Czy zajmuje się Pani realizacją indywidualnych zamówień na opracowanie projektów okładek książek?

Tak, oczywiście. Współpracowałam z instytucjami takimi jak Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wydawnictwo „Europa”, Wydawnictwo Dolnośląskie, Nasza Księgarnia, polski dział wydawnictwa medycznego „Elsevier” oraz katowicka filia Krajowej Agencji Wydawniczej. Na koncie mam kilkadziesiąt okładek prozy, poezji i literatury popularnonaukowej. Poza okładkami, zaprojektowałam też całościową koncepcję graficzną (okładka i layout) periodyku „Pod tytułem” prezentującego nowości rynku wydawniczego, kalendarze, kartki, foldery i inne publikacje. Współpracuję z wydawnictwami, instytucjami oraz osobami prywatnymi. Kontakt ze mną można nawiązać na Facebooku lub za pomocą poczty mailowej – [email protected]

Jak, według Pani, zmienił się styl projektowania grafiki książkowej w ostatnich latach?

Trudno jest odpowiedzieć, na tak postawione pytanie. Każdy rodzaj sztuki, również projektowej, żywo reaguje na pojawiające się tendencje. Artyści starają się w pozytywny sposób zaskakiwać odbiorców.
Nie boją się rozwiązań idących pod prąd, polemizujących z tradycyjnie pojmowaną estetyką. Chodzi tu o zatrzymanie wzroku widza. Z pewnością przyciągają uwagę rozwiązania nowatorskie, poszerzające nasz stan poinformowania. Nadążanie za tak pojmowaną awangardą nie jest łatwe, pomimo tego, a może właśnie dlatego, że żyjemy w czasach zdominowanych przez błyskawicznie rozpowszechnianą informację i social media.

Dziękuję bardzo za rozmowę.