Dokądś Maszerujemy

HOŁD RUSKI- Jan Matejko

29 października 1611 r. na Zamku Królewskim w Warszawie miał miejsce hołd ruski –  zaliczany do największych triumfów w całych dziejach Polski. Car Rosji Wasyl IV złożył przysięgę przed majestatem Rzeczypospolitej, uznając się za pokonanego i obiecał, że Rosja nigdy już więcej na Polskę nie napadnie.

Rozumienie dzisiejszej polskiej rzeczywistości nie przedstawia trudności dla osób zainteresowanych. Wygląda także na to, że przecież wszyscy obywatele, a co najmniej ci, którzy głosują czynnie, są nią zainteresowani. Może jednak wypada zbadać kto, czym, dlaczego jest niby lub na serio zainteresowany.

Może nam się coś uda przez badanie faktów, nawet wtedy gdy, są one jedynie medialne.

  1. Marsz w obronie demokracji 4 czerwca 2023 w Warszawie.

  2. Obecny rząd jest odpowiedzialny za inflację (drożyznę), złodziejstwo (sądy nie chcą jakoś skazywać, mimo że pozostają w opozycji do rządu), kłamstwo oraz niepraworządność (…)

  3. Obecny rząd jest odpowiedzialny za podatki, to znaczy za ich wysokie stawki, za ich strukturę, pracochłonność raportowania lub skuteczność w ściąganiu, etc.

  4. Rząd jest skrajnie prawicowy.

  5. Rząd oraz wspierające go partie i ludzie zastanawiają się nad wpływem innych rządów, na relacje polityczne, gospodarcze i inne w kraju, wobec znamion uprawię ania takich działań w cudzym interesie. Podjęto nawet próby ustawowe (Komisja ds. badania wpływów – jak na razie rosyjskich).

  6. Hejt (obraźliwy komentarz), agresja wyzwiska.

Zbadajmy po kolei:

Marsz w obronie demokracji 4 czerwca 2023 w Warszawie – wypada zauważyć, że się odbył w terminie, w jakim go zapowiadano oraz bez administracyjnych lub policyjnych przeszkód; nie zanotowano incydentów typu starcie demonstrantów z siłami anty (cokolwiek miałoby to oznaczać). Zanotowano natomiast, że pretendujący do wszech opozycyjnego przywództwa szef partii PO (organizator wydarzenia), nie dopuścił innych szefów wspierających marsz partii do zabrania głosu. W ten niezwykle oryginalny sposób, uczestnicy marszu, a zwłaszcza dominujący w marszu przywódca, potwierdzili swe przywiązanie do przesłania, któremu marsz był ofiarowany: walka o wolność (w tym wyrażania swoich poglądów), demokrację (jak sądzę chodzi o podkreślenie równości wszystkich obywateli), i być może o coś, czego nie udało się nikomu zauważyć. Nikt z uczestników nie ukrywał, że celem nadrzędnym (chyba opozycji) jest odsunięcie od władzy obecnego ugrupowania.

Demokracja – jak należy współcześnie sądzić – nie przewiduje ograniczeń w tym zakresie, to znaczy nie pozwala np. kraść czy zabijać (choć z zabijaniem mamy obraz fakultatywny), a żądanie zastąpienia rządu innym demokracja uważa za standard i nic nikomu do tego, że chce zmiany. Demonstranci mogą „tego lub innego” rządu nie chcieć, ale wybór rządów jest prerogatywą parlamentu.

Nasuwa się zupełnie niechcący pytanie, czego w takim razie żądali demonstranci, skoro hasła które wznosili, były z litery prawa oraz praktycznie zaspokojone?

Za inflację odpowiedzialność spada na rząd. Zatrudnienie także wynika z polityki gospodarczej rządu. Ani obywatele nie chcą inflacji ani niezatrudnienia. Rządy natomiast podejmują (niestety) te decyzje, posługując się (niestety), niezwykłą ilością baz danych, informacji, prognoz etc. Decyzje takie nie zapadają w żadnym kościele. Ale o czymś takim mogą nie wiedzieć nawiedzeni, poinformowani inaczej idealistyczni wyznawcy płaskiej Ziemi lub plaskiej materii, etc. Na przykładzie tego rządu na dodatek widać, że inflacja i zatrudnienie właściwie pełne, mają ze sobą wprawdzie związek, tyle że odwrotny do obserwowanego w innych wysoko rozwiniętych krajach Zachodu. Tamże, gdy inflacja rośnie to zatrudnienie gwałtownie spada. W Polsce jakoś nie ma takiego efektu. Pewnie to też „wina” rządu.

Złodziejstwo – jest terminem powszechnie znanym. Zjawisko to w państwie, które dysponuje sprawnym aparatem pilnowania porządku (porządku własności nie wyłączając), jest marginalne i pomijalne. W państwie, gdzie zjawisko to staje się zbyt dolegliwym, obowiązkiem państwa jest przywrócenie stanu normalności. Ma to niewątpliwie prosty związek z praworządnością.

Wysiłki aparatu państwa, powołanego do naprawiania działań niepraworządnych, są kierunkiem i przedmiotem ataku tych, którzy czerpią z takiej konfiguracji większy materialny pożytek. Ugrupowania, które wspierają taki opór wobec państwa, działają zarówno w sejmie (wpływ na ustawodawstwo), jak w samym wymiarze sprawiedliwości. Polska, państwo europejskie, ma do czynienia dokładnie z tymi samymi trudnościami, z którymi borykają się inne wielkie kraje: Niemcy, Włochy, Francja, Hiszpania, USA czy Wielka Brytania.

Podział władzy w kraju demokratycznym, sytuuje sądownictwo w strefie nie tylko odseparowanej od reszty państwa, ale także jej przedstawiciele cieszą się niczym nie kontrolowanymi (nawet ustawami, którym ponoć sędzia podlega), przywilejami, wynagrodzeniem i statusem społecznym. Z psychologicznego punktu widzenia tego rodzaju ustrój jest wadliwy z samego założenia i musi prowadzić do zwyrodnienia. Sądów nie realizują automaty ale żywi ludzie, ze wszystkimi ludzkimi ułomnościami.

W Polsce A.D. 2015 także odbywały się wybory. W czasie kampanii wyborczej obecnie rządzący wskazywali na potrzebę walki ze złodziejstwem, odbywającym się w kuluarach i z udziałem członków ówczesnej władzy. Do dziś trwają procesy szczególnie „wyróżnionych na tym polu” byłych przedstawicieli klasy wówczas rządzącej.

W Polsce roku 2023, również pojawiają się zarzuty złodziejstwa popełnianego przez rządzących dzisiaj. Nie udało mi się jednak do tej pory znaleźć jednego takiego udokumentowanego przypadku. W mediach natomiast odbywa się koncert takich nieuprawnionych zarzutów. Tego rodzaju „argumenty”, są następnie podchwytywane przez chętnych sensacji i racji obywateli.

Niektóre bardziej rozgarnięte redakcje, próbują połączyć zarzuty złodziejstwa z efektem ściągania podatków, tłumacząc, że przecież jest to, dokładnie to samo.

Kłamstwo. W tym przypadku zawsze obecne są dawno minione wspomnienia ówczesnych realiów. Nie mam zamiaru rozwijać wątku i oddalać się od istoty fenomenu. Kłamstwo należny potępić! Czy coś z tego wynika? Należy je napiętnować! Skazać na infamię! Nie można karać – bo wolność! Czy należy szukać winnych oraz wyciągać odpowiedzialnych za kłamstwo na powierzchnię? Tu już zdania są różne. Czy należy pytać tych co kłamią, czy wręcz przeciwnie? Co zrobić z tymi, dla których prawda nie istnieje (istnieje jedynie wygoda).

Czy współcześnie istnieje przywiązanie do prawdy i czy o nią zabiegamy?

Co takiego nastąpiło w marszu z 4 czerwca 23 w Warszawie, że prawda w końcu zwyciężyła, weszła do programu działań i już wiemy jak będziemy po nią sięgać – a przywódca marszu już więcej nie sięgnie po … nieporozumienie!

Czy coś z tego wynika?

Praworządność – albo inaczej rządy prawa. Czy my wszyscy rzeczywiście niczego innego nie chcemy bardziej, najbardziej i w ogóle. Czy chcą tego sędziowie, urzędnicy, parlamentarzyści. 100 000 przestępców rocznie, przebywających w zakładach karnych, a drugie tyle grasujących na wolności i oczekujących na swoją kolejkę do odsiadki.

Czy praworządne są decyzje TSUE (Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej), wydającego orzeczenia w sprawach, które sami definiują, nie odnosząc się do meritum sprawy o którą wnosi wnioskodawca. Czy to jest praworządnie?

Czy praworządne są orzeczenia TSUE odnoszące się do suwerenności państw, suwerenności, nieprzekazanej UE.

Czy lekceważenie prawa przez instancję wyższą zachęca instancje niższe do postępowania w zgodzie z prawem?

Czy sędziowie uczestniczący w sporze politycznym łamią prawo i mogą to robić bez uszczerbku dla swej pozycji bezstronnego sędziego? Czy to nie jest przeciwstawieniem się przyjętej przez sędziego pragmatyce sędziowskiej? Czy pragmatyka sędziowskiej pozycji jest czystą iluzją, nieporozumieniem, przestarzałym gratem, wydumanym gestem? No i niegrzecznie zapytam, czy to aby na pewno ma coś wspólnego z praworządnością, a jeżeli tak, to co to takiego?

Czy ferowanie wyroków wbrew prawu jest wyrazem obywatelskiego nieposłuszeństwa, które należy podtrzymywać i nic z tym nie robić?

Czy chcesz aby sędzia w twojej sprawie stał po stronie (… wpisz co chcesz)?

Czy zwariowałem? Tak. I na to nie ma rady żaden sędzia, nawet z TSUE, ani efektowne marsze.

Rząd jest odpowiedzialny za podatki – gdyby było inaczej, kto inny by rządził. Rzecz w tym, że bez względu na rząd podatki mają być przejrzyste, a ich trudność właściwego wykonania nie może przekraczać możliwości zwykłego człowieka.

Niestety rządy zakładają, że podatki płacą również złodzieje, nawet jeżeli nie ma o tym oficjalnej informacji. Część złodziei posiada specjalne przygotowanie zawodowe, co oznacza, że w gąszczu podatkowych przepisów owi koryfeusze poruszają się „lepiej” niż inni. Rząd ma ułożyć przepisy podatkowe w taki sposób, aby „wywinięcie się od płacenia podatków” nie było ani łatwe ani możliwe.

Zadanie to nie jest ani łatwe ani osiągalne, stąd zawsze liczyć można na zawołanie o praworządność w przepisach podatkowych. Zawsze z tym samym skutkiem w każdą stronę.

Rząd jest skrajnie prawicowy – nie ma wprawdzie definicji skrajności w opisie rodzajów rządów, ale tym, którzy głoszą różne pomysły wolno upiększać każde określenie, skrajnej onomatopei nie wyłączając. Nie w tym rzecz.

Rząd, któremu przypisuje się ową cechę skrajności, nie wypełnia nawet postulatów rządu prawicowego. W tej sytuacji dalszą dyskusję w tym temacie należy … oddalić.

Gdy się jako tako rozejrzeć, jakie rządy zawiadują pobratymcami bliższymi i dalszymi, jakie dziedzictwo na owych rządach ciąży i jak sobie z czym radzą, pewnie nie mielibyśmy do czynienia nie tylko z prawicą bez przymiotników, z liberałami bez prawa lub lewakami nie całkiem z lewa. A zatem z kim mianowicie?

Ciekawostką w tym miejscu jest nie to, co to za rodzaj rządów, ale kto i z jakich powodów ma o to pretensje? To, że opozycja chce do żłobu to oczywiste, ale oczywiste jest również to, że taki powód ma do wskazania konstrukt zewnętrzny! A przecież tak już bywało.

Hołd Pruski –obraz Jana Matejko

10 kwietnia 1525 roku pierwszy książę w Prusach, Albrecht złożył hołd królowi Polski, Zygmuntowi Staremu na rynku krakowskim.

Wpływy zewnętrzne

Dyskusja o wpływach „Berlina” czy „Jaczejki” z Moskwy nie ma ciągu dalszego. No przecież nikt sobie tego nie życzy. A czy mamy prawo wiedzieć? To chyba tak, jak z praworządnością: no może być, jeśli nam służy.

Agresja. Nie jestem czymś takim zachwycony, ale rozumiem, że coś takiego jest. Są ludzie, którzy zauważyli, że krzykiem można wiele zakrzyczeć, a zakrzyczany dla świętego spokoju „odpuści”.

No to odpuszczamy sobie, czy pozostajemy przy dopuście? Pamiętam, że był taki pan za, a nawet przeciw. I tak zostało.

Nieuprawniona nota statystyczna

W roku Pańskim 2015, odbywały się także wybory samorządowe. W mieście stołecznym Warszawie również bez najmniejszego zaskoczenia, jeśli rozważamy wyniki głosowania. Miasto liczyło wtedy ok. 2,5 mln mieszkańców. Uprawnionych do głosowania była jakaś mniej więcej połowa. Najwięcej głosów (ok. 550 000) przypadło ugrupowaniu kojarzonemu z dotychczasową władzą.

Tu należy się jakieś wyjaśnienie co to oznacza. Miasto stołeczne Warszawa, z definicji jest siedliskiem osób albo pracujących w rządzie, albo współpracujących, albo pracujących dla rządu – albo jeszcze inaczej – powiązanych z dowództwem. Głównie ekonomicznie. Jest zatem tak, jak w każdej stolicy na świecie – żadnej różnicy? Niezupełnie.

Są kraje, gdzie wprawdzie następuje zmiana ich rządów, zwłaszcza osób na górnych szczeblach władzy, jednak niżej w urzędach administracji zmiany zachodzą niewielkie lub nawet żadne.

Są kraje, gdzie zmiana rządów powoduje trzęsienie ziemi, a urzędy zostają w znacznym stopniu przeczyszczone.

Zmiana sposobu myślenia ludzi pozostających w rządzie lub jakoś powiązanych z tą instytucją, kiedy w ogóle zachodzi taka potrzeba, nie są możliwe z dnia na dzień, a nawet nie są w ogóle możliwe. Rodzi to określone problemy dla nowej ekipy, której wydaje się, że można dokonać każdej zmiany, jeśli się tylko sięgnie po władzę. Wszystkie ekipy, pod każdą szerokością geograficzną wiedzą, że tego typu myślenie jest chybione. Rozumieją chyba także, że tego typu „pozostałości” po poprzednim porządku, tworzą substancje najtrudniejszą w adaptacji do nowych wyzwań każdego rządu.

W mieście stołecznym Warszawie istnieje wiele rodzin, szerokie grona ludzi znających się wzajemnie, które w kolejnym już pokoleniu pracują dla kolejnego rządu. Niektóre z tych rodzin pamiętają cara Mikołaja, a niektóre niejakiego Marszałka Piłsudskiego. Wspominanie rządów z okresu 1945-2005 nie ma jakby sensu, jakkolwiek gromadzi właśnie najtragiczniejsze dla kraju pozostałości.

W stolicy znajduje się miejsce dające największe zagęszczenie dla tych głosujących, których sentyment „zachowawczy” jest szczególny.

Stąd oczywiście biorą się wyniki głosowania w czasie wyborów samorządowych, czy powszechnych, wyniki postaw i wyborów codziennych, sentymenty i resentymenty, decyzje gospodarcze i polityczne w skali samorządowej oraz krajowej i stają się jedyną pochodną zastanej konfiguracji społecznej. Konfiguracji, której ani politycy, ani gremia myślące nie adresują w kierunku koniecznych do zainstalowania zmian.

Część osób znajdujących w tym układzie swoje dogodne miejsce dba zwyczajnie o to, aby było tak jak dotychczas. Pozwala im to na zajmowanie dotychczasowych stanowisk i oddziaływanie na rzeczywistość w sposób, który żadnemu z rządów nie przynosi pożytku. Tym bardziej, że takie postawy nie powodują pożądanych zmian w stosunkach społecznych. Takie działanie jest utrwaleniem zastanych chorych rozwiązań oraz powiązań.

Jakie przynosi to skutki w zakresie polityki gospodarczej, kulturalnej, bezpieczeństwa czy praworządności, nawet osobom nie całkiem obeznanym z problemem, nie trzeba dokładnie tłumaczyć. Zupełnie „autonomicznym problemem” ugrupowania rządzącego jest siła i wola podjęcia stosownych działań. Siła, która z całą pewnością spotka się z jeszcze większą siłą oporu. Wola, która zanim się skrystalizuje, weźmie pod uwagę różne domniemane okoliczności w tym zagrożenia. Działań które przecież na pewno napotkają na zdecydowany odpór prawdziwych obrońców demokracji.

Potwierdzeniem, ilustracją tego rodzaju endemicznej niemocy, jest znane doświadczenie historyczne upadłej ekipy rządzącej w latach 70-tych ub. wieku. Niejaki Gierek wraz ze swoimi ludźmi zjechał do Warszawy wprowadzając swoje rządy. Zaowocowało to szeroką wymianą kadr na świeczniku. Nastąpiła m.in. zamiana wielu półanalfabetów – sekretarzy, na ludzi z uniwersyteckimi tytułami. W kraju stworzyło to pozorne wrażenie daleko idących zmian w pożądanym kierunku. Wszystko było OK do momentu kiedy konfiguracja warszawska, miała swoje nienaruszone profity. Ale ok. 1974 roku, początkowy ekonomiczny rozpęd został wyraźnie wyhamowany a beneficjenci zagrożeni. Wtedy – co oczywiste – ruszyli do działań naprawczych, w czym czuli się zawsze jak ryba w wodzie. Z perspektywy czasu można nawet wywodzić, że przyczynili się istotnie do wprowadzenia zmian o których wcześniej, nikomu w Polsce się nie śniło. I tylko to nieznośne status quo samych najbardziej zainteresowanych.

W latach pięćdziesiątych ub. wieku, moi rodzice prowadzili jakąś rozmowę na tematy polityczne. Wiązało się to jakoś z postępem, jaki miał towarzyszyć przemianom w kraju. Coś w rodzaju dyskusji, co przyniosły owe zmiany w kraju w stosunku do tego co było przed II Wojną Światową. Usłyszałem następującą zgodną konstatację dyskutujących: „Tak, wiele się zmieniło, tylko świat lekarski i prawniczy pozostał nienaruszony”.

Ktoś kto wie, czy coś się zmieniło, niech napisze. Wprawdzie to niczego nie zmieni, ale ślad po tym zostanie dla następnych pokoleń.

Marcisz Bielski

GH, USA 6/08/23