
Fot. pl.freepik.com
Kuchnia miłosna
czyli przez żołądek do serca
Od zamierzchłych czasów stół towarzyszył łożu. Legendy o miłosnych potrawach i napojach są znane od dawna. Prawie każdy z nas czytał lub słyszał o ambrozji i nektarze spożywanych przez bogów zamieszkujących Olimp. Pożywienie, pobudzające do miłości, było znane nie tylko kulturze europejskiej, lecz przyprawy i potrawy erotyczne znalazły uznanie także u ludów zamieszkujących inne kontynenty.
Nazwa afrodyzjaków wywodzi się od imienia Afrodyty – greckiej bogini miłości i piękna, która wyłoniła się z piany morskiej. Zapewne dlatego większość frutti di mare (owoce morza), jak małże, homary, ostrygi, krewetki czy czarny kawior do dziś uważa się za znakomite afrodyzjaki. Wiara w moc niektórych pokarmów była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jeszcze dziś niektórzy płacą duże sumy za muchy hiszpańskie, korzeń mandragory czy żeń-szenia i sproszkowane rogi jelenia lub nosorożca.
Niektóre przepisy na tego rodzaju potrawy należały raczej do bardziej osobliwych niż smacznych, a nawet czasami wręcz przerażających. W greckiej kuchni erotycznej znajdujemy, podobnie jak w puddingu angielskim, pomieszanie odległych smaków – tłustego i zarazem słodkiego. Przepisy tego rodzaju zawierały mięso, krew zwierzęcą, ser, miód i mak.
Dziwić może poniektórych występowanie maku, który raczej powoduje senność a nie zwiększoną potencję, lecz może ówczesnym mężom o to właśnie chodziło? Wiadomo jednak, że w czasach pogańskich mak obok miodu był symbolem płodności.
Kuchnia rzymska, w odróżnieniu od greckiej, zawierała już receptury na potrawy, które i dzisiaj mogą znaleźć zastosowanie w praktyce kulinarnej. Jeśli obecnie można sobie tylko pomarzyć o pasztecie z języków skowronków, pawi i flamingów, spożywanym w czasie orgiastycznych uczt przez legendarnego obżartucha Apicjusza, to np. przepis na sałatkę z cebuli można śmiało zastosować w każdej kuchni. Pokrojoną w talarki cebulę poddusza się najpierw w białym winie, następnie podsmaża na oleju, łączy się ją z jakąś marynatą i doprawia do smaku.
W średniowieczu aż roi się od różnego rodzaju receptur zwiększających potencję seksualną. Wśród towarów luksusowych, kupowanych na dwór królowej Jadwigi znajdowały się goździki, pieprz, imbir, rodzynki, migdały, cukier, cynamon i anyż. Z ciast podawano na stoły miodowniki i pierniki z pieprzem, cynamonem, imbirem i goździkami. Jak wynika z powyższego i ta święta osoba wraz mężem Władysławem gustowała w afrodyzjakach. Chociaż na królewskim stole często gościły „zające po polsku” to w klasztorach zakazano spożywania tej potrawy, ponieważ uważano ją za zbyt pobudzającą i utożsamianą z Wenus.
Jeśli te wszystkie smakowitości nie odnosiły skutku w łożu, to w ostateczności stosowano pachnidło, któremu nie oparła się żadna niewiasta. Strzeżcie się jednak Panowie, by tajemnica sporządzania tej mikstury nie dostała się w ręce dziewic lub żon, bowiem skutki tego mogą być opłakane: „Aby sporządzić pachnidło Wenus należy postarać się o wysuszone płatki róż, piżmo, łodygi aloesu, liście ziela werbeny i czerwony koral. Należy skruszyć w moździerzu na proszek wszystkie te składniki w równej ilości i zmieszać z krwią gołębia. Z pasty trzeba zrobić kuleczki wielkości ziaren grochu i dobrze wysuszyć”. Otrzymane pachnidło można śmiało wykorzystać w czasie kolacji we dwoje w Dniu Zakochanych. Szkopuł jednak w tym, że musi być palone w glinianym piecyku, a ogień podsycany drewienkami laurowymi i leszczynowymi w równych częściach.
Największy rozwój kuchni erotycznej nastąpił po odkryciu obu Ameryk, wysp bogatych w „korzenie” i znalezieniu drogi morskiej do Indii.
Siedemnastowieczna kuchnia polska słynęła z mnogości przypraw korzennych. Niemiec Ulrich von Werdum, podróżujący po Polsce w niezbyt eleganckiej formie wyraża się o szlacheckiej kuchni: „Soli i korzeni żaden naród nie używa tak obficie. Dlatego nie stawiają solniczki na stół”.
Z przekazów historycznych wiadomo, ż Don Juan na śniadanie jadał omlet z dziesięciu jaj z dużą ilością czosnku, lubczyku i bazylii. Madam Pompadour, słynna faworyta Ludwika XV za znakomity afrodyzjak uważała… marchewkę i zaskoczyła kochanka prostą potrawą z marchewki i ziemniaków, podlanych sosem beszamelowym. To jakże proste danie połączone z winem zmieszanym z imbirem pobudzało królewską aktywność w igraszkach miłosnych.
Do najważniejszych przypraw korzennych, uznanych za afrodyzjaki, zalicza się obecnie: chili, curry, bazylię, imbir, gałkę muszkatołową, pieprz, kolendrę, kurkumę i paprykę. Ta ostatnia przyprawa stanowi niezbędny składnik kuchni meksykańskiej, węgierskiej i orientalnej. Nie żałowali jej sobie sułtani tureccy, by sprostać wymaganiom swoich hurys.
W podobny sposób na rybaków znad Morza Kaspijskiego działał kawior. Za czasów carskich jadali oni ten królewski przysmak łyżkami prosto z beczki. Udowodniono, że istniał ścisły związek między tym produktem a niespotykaną na innych obszarach wielodzietnością rodzin rybackich.
Do znanych afrodyzjaków w polskiej kuchni można zaliczyć lubczyk, seler i czosnek. Jeszcze dzisiaj poniektórzy wierzą, że poprzez wypicie napoju miłosnego (lubczykowego wywaru) można doznać romantycznych, miłosnych uniesień.
Wszelkie afrodyzjaki (przyprawy i potrawy) służą obecnie do podnoszenia potencji mężczyzn, zwiększają potrzeby seksualne obu płci oraz wspomagają leczenie bezpłodności. Zawierają one często składniki niezbędne dla organizmu ludzkiego, a ponadto są lekkostrawne.
Do niektórych przypraw i potraw „miłosnych” można śmiało sięgnąć w Dniu Zakochanych. W czasie uroczystej kolacji we dwoje nie powinno zabraknąć butelki dobrego wina i całej masy ostrych przekąsek, które będziemy degustować patrząc sobie głęboko w oczy. W naszym menu powinna się pojawić sałatka z owoców tropikalnych – w Anglii potrawa nieodłącznie związana z Dniem św. Walentego.
fot: pl.freepik.com
Biorąc pod uwagę fakt, że czekolada jest łagodnym afrodyzjakiem, na walentynkowy podarek świetnie nadaje się bombonierka pełna czekoladek lub piernikowe czekoladowe serca ze słodkim nadzieniem w środku. Jeśli do tych wszystkich „czarodziejskich” środków dodamy skromny, lecz miły dla oka prezencik, nie lękajmy się, że nasze poczynania nie przyniosą spodziewanych efektów.
Ola Mołda