Zygmunt Broniarek
Plotki płotki i GRUBE RYBY
Odcinek pierwszy: „Suknia, która stała sama”
Najpierw uściślijmy jedno: choć o Elżbiecie II i jej małżonku mówi się popularnie „brytyjska para królewska”, to określenie to jest nieprecyzyjne, ponieważ książę Filip nigdy nie był, nie jest i najprawdopodobniej nigdy nie będzie KRÓLEM Anglii czy Wielkiej Brytanii. Wprawdzie wśród swych licznych tytułów nosi on tytuł Jego KRÓLEWSKIEJ Wysokości (His ROYAL Highness), ale to jest rutyna, bo na przykład następca tronu, książę Karol, też nosi tytuł His Royal Highness i MOŻE zostać królem, a książę Filip – nie. Najważniejsze zaś jest to, że djuk Edynburga nie nosi tytułu Księcia Małżonka (Prince Consort).
Gospodarzami wizyty Elżbiety II i księcia Filipa w Polsce w marcu 1996 roku ze strony polskiej byli: prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski, i jego małżonka, pani Jolanta Kwaśniewska. To samo w sobie stanowiło jeden z paradoksów, tak częstych w historii Polski. W grudniu 1995 roku, a więc zaledwie cztery miesiące wcześniej, wybory prezydenckie PRZEGRAŁ Lech Wałęsa, znany świetnie zarówno królowej Elżbiecie II jak i jej mężowi i to nie tylko dlatego, że w czasie swej prezydentury, wraz z małżonką, panią Danutą Wałęsową, złożył im, też państwową, wizytę i zaprosił ich do Polski.
„Przedziwny to musi być naród, ci Polacy” – mówili sobie prawdopodobnie Elżbieta i Filip, jadąc w marcu 1996 roku do Polski.
Tu jednak, mimo wszelkich informacji otrzymanych wcześniej drogą dyplomatyczną i każdą inną o państwu Kwaśniewskich, czekała ich niespodzianka. Nowa polska para prezydencka nie przypominała absolutnie w niczym jakiego siermiężnego komunizmu, ale przeciwnie, okazała się małżeństwem o światowym poziomie wykształcenia i ogłady, mówiącym w dodatku biegle po angielsku.
Ambasadorem brytyjskim w Polsce był wówczas, w marcu 1996 roku, pan Michael Llewelyn Smith, zawodowy dyplomata. Było miło, że znalazł on czas, żeby w gorączce przygotowań do wizyty zaprosić członków Polskiego Klubu Publicystyki Międzynarodowej z jego prezesem, nieżyjącym już nestorem polskiego dziennikarstwa, Marianem Podkowińskim, oraz z wiceprezesem czyi mną, do swej rezydencji przy ulicy Bagatela, na briefing. Ambasador był bibliofilem, a wiec jednym z elementów jego briefingu stało się jego bibliofilskie odkrycie z 1947 roku.
Oto będąc wcześniej w Krakowie natrafi on u jednego z „bukinistów” czyli ulicznych sprzedawców starych książek na numer „Głosu Anglii” ze wspomnianego roku, poświęcony ślubowi wówczas księżniczki Elżbiety z porucznikiem Filipem Mountbattenem w dniu 20 listopada 1947 roku. „Głos Anglii” był w tym czasie oficjalnym organem ambasady brytyjskiej, ale w okresie, w którym go ambasador odkrywał, należał już do „białych kruków”.
„Pomimo surowych ograniczeń, jakie w tym roku przyćmiły tradycyjne uroczystości zaślubin królewskich, suknia księżniczki Elżbiety jest jedynym w swym rodzaju połączeniem prostoty i wspaniałości. Krój jej cechuje niezwykła prostota linii, a materiał, z którego jest wykonana – atłas w odcieniu kości słoniowej – jest tak sztywny, że suknia może niemal 'stać sama’.
„Spódnica obcisła na biodrach rozszerza się ku dołowi, z tyłu zaś zebrana jest w obfite, ciężkie fałdy, które spływają – tworząc rodzaj krótkiego trenu. Rękawy są długie i obcisłe, suknia ciasno przylegająca w stanie zachodzi z tyłu wysoko na linię karku, z przodu zaś wykończona jest rozszerzającym się ku dołowi dekoltem wykrojonym głęboko w kształcie trójkąta.
Długość trenu – dlaczego nieznana ?
Wspaniałość jej polega jednak nie na kroju lecz na przybraniu. Od góry do dołu pokryta jest haftem z pereł. Perły najrozmaitszej wielkości tworzą bogaty rysunek róż Yorku, kłosów pszenicy na długich łodyżkach, pęków kwiatu pomarańczy i innych mniejszych i większych kwiatów o gwiaździście rozchodzących się płatkach. Pojedyncze niewielkie perły zdobią płatki i kłosy, a jeszcze mniejsze rozsiane są jak pyłek kwiatowy po całej sukni, która gdzieniegdzie skrzy się dyskretnymi błyskami diamentów. Mniejsze kwiaty są aplikowane i tworzą wiązanki wyszywane perłami i otoczone mgiełką niewidocznych, niemal przezroczystych, podłużnych paciorków. Bukieciki kwiatów pomarańczy splatają się z pęczkami kwiatów gwiaździstych w szlak, biegnący wkoło obrębu sukni.
„Ten sam wspaniały haft zastosowano do ozdobienia trenu. Tren ten wykonany z jedwabnego, przezroczystego tiulu o tym samym, co suknia odcieniu kości słoniowej, ma…metrów długości (nie wiem, ile, bo akurat w tym miejscu druk jest wytarty – ZB) i rozszerza się w kształcie wachlarza. Jest on obramowany girlandą aplikowanych kwiatów z białego jedwabiu, wyszywanych perłami, dołem zaś biegnie szeroki, haftowany szlak.
„Atłasowe pantofelki księżniczki są z szerokich, białych pasków, skrzyżowanych z przodu i odsłaniających pięty. Na zapięciu umieszczona jest sprzączka z pereł.
„Welon księżniczki ze sztywnego, białego tiulu udrapowany jest z tyłu głowy i spływa w bogatych fałdach spod tiary z pereł i diamentów, nie zasłaniając twarzy księżniczki, tak, że każdy mógł ją zobaczyć, gdy wraz z królem Jerzym VI jechała do Opactwa Westminsterskiego w pięknej irlandzkiej karocy z XVIII wieku oraz gdy wracała do pałacu z panem młodym w tradycyjnej szklanej karecie”.
(Dalszy ciąg nastąpi)
wydawca: A. Szkoda
http://www.zygmunt-broniarek.com/html/broniarek_633.html