Przedstawienie miłości i głębokiego uczucia, jakie żywią do siebie kochankowie, motywuje czytelnika, do refleksji nad mijającym a przede wszystkim ulotnym szczęściem, dotykającym ludzkiej egzystencji. Autorka w iście mistrzowski sposób potrafiła porównać w wierszu noszącym tytuł „Kukułka” delikatność szczęśliwego człowieka, z muśnięciem skrzydeł motyla. Często wielcy malarze, pokazują rozwiane na wietrze włosy kobiety, które pani Ania w swojej poezji, pokazuje jako przedmiot uwielbienia, coś co można podziwiać a nawet całować. ( Ewa Michałowska – Walkiewicz)
Doskonałość
Każdy defekt na ciele
Każdą nieregularność rysów
Każdą brzydką cząstkę
Twojego piękna
Kocham
Najbardziej
Kocham Cię w blasku słońca i zapachu poranka
Poprzez chmury ponure i gdy deszcz zimnem zacina
Latem, zimą, a zwłaszcza późną jesienią
Przy świecach, winie, w górach i nad morzem
Ale najbardziej, gdy się uśmiechasz
Iluzja
Zabierz mnie tam
Gdzie można być blisko
Zmysłowej tajemnicy życia
Gdzie nieprzerwanie rodzi się nowe
A niespokojny zapach śmierci
Unosi w powietrzu nieprzewidywalny los
Pokaż mi Pępek Świata
Wodospad wśród dziewiczej puszczy
Na bezkresnej sawannie wolności
Postaw dom w kolorach szczęścia
Tam, gdzie pachnie wanilia
Zbuduj łódź z cynamonu
Na oceanie słońca
Zakotwicz swoje serce
Moim
Sok
Pod słońcem tropiku, które cień przysłania
Na koszulkę Twoją kropla soku spada
A ja strużkę, co cieknie po brodzie
Spijam ust wargami z Twojej małej
Dziurki w brodzie owocem polanej
Ty dalej łykając rozkosz podniebienia
Śmiejesz się z żartem oczami zdumienia
Twój stoicyzm odrobinę mnie złości
A sok płynie strumykami radości
To z prawej, to z lewej na twarzy mapie
Spętanym szeptem pragnienia go łapię
I czuję, że zapach jego jest mi znany
Smakuje jak owoc zakazany
Książka
Czegoś więcej pragnę, niż Twego dotyku
Bliskości ciał i pocałunków
Pragnę myśli Twoje
W swoje włożyć
Jak zakładki w książkę
Której nigdy nie skończę
Kukułka
Jesienią spokoju myśli dojrzałych
Zimą grzanego wina i sanek
Wiosną radości oczu zdziwionych
Tym, co widzą w moich
A latem firanki na wietrze
Gdy kukułka kuka
Muśnięcia skrzydeł motyla
Gdy przechodzisz obok
Pocałunków, co zapach włosów
Na usta przenoszą
I jak rękę kładziesz na mojej
I jak się uśmiechasz
Łza
Kochaj póki jestem
Gdy serce jeszcze młode
A ciało sprężystym gestem
Domaga się pieszczot
Zanim maska starzenia
Zniekształci rysy twarzy
A zwiędłe usta
Wykrzywi niemoc
Kochaj póki czas
Zostanie tylko łza na oku
Beznamiętna bezradność
Końca
Budzik
Dopóki jestem kochać będę
Ostatnim serca biciem i uściskiem dłoni
Dopóki jestem myśli o Tobie
Nie spłoszy nikt, nie odbierze nigdy
Dopóki jestem szukać będę
Rozwoju ducha, myśli, wyobraźni
Dopóki trwam z nadzieją
Nie spocznę, nie poddam się
Dopóki jestem kochana
Nie stracę radości
Gdy sił mi zabraknie
Kochać nie przestanę
By nie umrzeć we śnie
Nastawię budzik
Bliskość
Przygarnąć ciepło Twego ciała
Miażdżącym uściskiem pieszczoty
Przycisnąć gładkość skóry do ust
Stęsknionym dotykiem milczenia
Przylgnąć zapachem pocałunku
Do ciszy bijącego serca
Wtopić każdą cząstkę oddania
W przejrzystość wzajemności
Poczuć sens istnienia
Wyciszeniem wszystkich pragnień
Pozostać w Twoich ramionach
Na zawsze
Dreszczyki
Te pod bluzką, na karku
Takie drobne, mdlejące
I te z żył pulsujące
Te wiaterkiem smagane
I te troszkę zaspane
Mają nawet dwa końce
Te zapowiadające
Trochę ręce spocone
Nóg mrowienie, serc bicie
I to nowe odkrycie
Że nie sama drżysz
Ale że drżycie
Niezapominajki
Ci po słowie i bez pierścionka
Ci znad rzeczki i z kolonii letnich
Kochankowie klasyczni
I bardziej romantyczni
Kochankowie nocy lipcowych
Cygańskich grajków skrzypcowych
Ci od stokrotek i fiołków
I rozpieszczonych aniołków
Adorowani z brawurą
Porywani wichurą
Kochankowie czułych słówek
I amorków skrzydlatych
Ci przy świetle księżyca
Ci od śpiewu i kwiatów
Oczu rozmarzonych
Uniesień i wyznań
Kochankowie miłosnych bajek
I niezapominajek