Malarstwo polskie
Teresa Roszkowska
“Kolędy”, 1930, tempera na sklejce, Muzeum Narodowe, Warszawa
Światowid nr 52 z 26 grudnia 1936 roku
„Boże Narodzenie” inicjał z rękopisu z XVI wieku
W obyczajowym życiu polskim pojawiły sic kolędy w XV w. Z epoki tej zachowało się ich zaledwie kilka. Nie były to utwory oryginalne, ale tłumaczenia z pieśni łacińskich lub przeróbki przekładów czeskich. Już w tych najodleglejszych czasach musiała kolęda wywoływać w sercach polskich jakiś głębszy niż u innych narodów oddźwięk. Jak się do niej przywiązywano, świadczy jeden wymowny przykład. Oto, kiedy młody królewicz Zygmunt, późniejszy Zygmunt Stary, bawił w Budzie u brata swojego Władysława, króla węgierskiego, tak mu się zrobiło tęskno w wigilijny wieczór za kolędami polskimi, że musiano mu śpiewać je i on je śpiewał razem z innymi.
— Najstarszą znaną nam kolędą polską jest pewnie kolęda „Zdrów bądź, królu anielski”, którą Aleksander Brückner odnalazł w rękopisie, pochodzącym z r. 1424. Ale tak ona, jak kilka innych, nie utrzymało się długo w powszechnym użyciu. Silnie rozwinęła się twórczość kolędowa w XVI wieku. Mamy mu do zawdzięczenia przede wszystkim wzruszającą nas po dzień dzisiejszy kolędę „Anioł pasterzom mówił”, którą w słowie i melodii tak wiernie śpiewamy, jak ją przekazały najstarsze odpisy i druki. Kolenda ta nie jest utworem oryginalnym, lecz bardzo udatnym przekładem pieśni łacińskiej „Angelus pastoribus dixit vigilantibus”.
Do popularnego repertuaru kolędowego tego stulecia należały między innymi kolędy: „Nuż my dziatki zaśpiewajmy” lub „Pochwalmy wszyscy społem”, od dawna niestety całkowicie już zapomniane. — Wychodzące z klasztorów franciszkańskich hasła uczynienia z Ewangelii radosnej nauki życia i zbliżania się do Boga z uczuciem kochającego serca, otworzyły do kolęd drogę scenom z życia, prostych ludzi, którzy zapragnęli wejść w bliższy i bardziej poufały kontakt z Bożą Dzieciną. Przeniesiono obrazy Nocy Betlejemskiej na tło wsi polskiej i zaczęto dodawać do nich różne swojskie motywy, traktowane na wesoło, nawet humorystycznie, rubasznie. Obok właściwej kolędy powstała ludowa pastorałka. — Złotym wiekiem kolędy naszej można nazwać wiek XVII. Coraz to liczniejsi poeci o wyrobionym stylu i smaku literackim zaczęli oddawać pióro swoje na użytek tego religijno-ludowego rodzaju poezji.
Zaczęły się zaś równocześnie mnożyć kolędowe wyroby zawodowych wierszokletów. Obok pastorałek, zwracających się do tematów ludowego pochodzenia, pojawiają się kolędy erudytów klasycznego autoramentu o odpowiadających ich zainteresowaniu szczegółach. Kasper Miaskowski — na przykład — napisał kolędę, w której do Chrystusowego żłóbka przyprowadził zamiast pastuszków samego Apollina z dziewięcioma muzami i kazał im śpiewać pompatyczne rotuły kolędowe. — Powstawały również w tych czasach kolędy makaroniczne, w których wiersze polskie przeplatano słowami lub całymi wierszami łacińskimi. Tradycja tych makaronicznych kolęd utrzymała się długo poza wiek XVIII. Słowacki wprowadził jedną z nich do nastrojowego obrazu w pierwszym akcie „Złotej Czaszki”. Dwie z najbardziej popularnych naszych kolęd: „W żłobie leży” i „Przybieżeli do Betlejem pasterze” powstały w XVII stuleciu. Słowa pierwszej z nich przyjmuje „wieść gminna”, dawnych lat sięgająca, ks. Piotrowi Skardze. — „Cały przepych poezji ludowej, najpiękniejsze jej motywy balladowe, idyllowe, zgęszczają się w kolędach” — powiedział Aleksander Brückner o współudziale twórczości ludowej w powstawaniu polskiego skarbca kolędowego. Łatwo jest zaiste stwierdzić na podstawie setek kolęd, które Oskar Kolberg zebrał w cennych tomach swojego „Ludu”, że to kolędowanie ludu polskiego „przybrało wielkie, iście epiczne rozmiary i cechy prawdziwej poezji”. — Całego bogactwa polskiej twórczości kolędowej nie znamy dzisiaj ani w przybliżeniu. Zasłużony wydawca „Śpiewnika kościelnego” ks. M. M. Mioduszewski, ogłosił w kilku swoich zbiorach pieśni nabożnych (pośród nich w Kolendach i Pastorałkach) zaledwie 198.
Późniejsze wykrycia kolęd w trudno dostępnych rękopisach klasztornych bibliotek (szczególnie żeńskich klasztorów) i w rozlicznych — mało rozpowszechnionych drukach starszego pochodzenia, pozwalają nam przyjąć liczbę kolęd wyższą od tysiąca. Daleko nam wszakże do ustalenia zarówno samej ich cyfry, jak wielu wynikających z tego rozległego przedmiotu kwestii. Bardzo wiele tekstów kolędowych i melodii powstawało oddzielnie, niekiedy w odległych od siebie epokach. Tak n. p. słowa majestatycznej kolędy: „Bóg się rodzi, moc truchleje”, napisane przez Franciszka Karpińskiego ok. r. 1795, oparte zostały na melodii polonezowej, pochodzącej gdzieś z pierwszej połowy XVII wieku. Stwierdzenie autorstwa poszczególnych melodii kolędowych, które od wielu już pokoleń krążą jako utwory anonimowe, staje się dzisiaj zagadnieniem nierozwiązalnym. Nie wiemy i może nigdy już nie dowiemy się kto był kompozytorem uroczej melodii kolędy: „Lulajże Jezuniu”, którą Chopin tak genialnie przytoczył w rozwichrzonym Scherzu h-moll, lub kto napisał słodką, wzruszającą muzykę do kolędy: „Jezus malusieńki”. Zacierają się zaś powoli nazwiska bliższych nam w czasie muzyków, jeszcze tu i ówdzie wymieniane przy ich kolędowych melodiach w zbiorach kantyczkowych. Ale szerszy ogół nie wie już z pewnością, że to ks. Odelgiewicz utworzył w XIX wieku niezmiernie wyrazistą melodię, którą śpiewamy do słów: „Jakaż to gwiazda świeci na wschodzie”, lub tę drugą, niemniej jasną i zwartą, z którą do progów domów polskich przychodzą kolędnicy, śpiewając: „Mędrcy świata monarchowie”. — Jest bowiem losem, przeznaczeniem prawdziwie dobrej, pięknej kolędy, wrosnąć w dusze społeczeństwa tak głęboko, ażeby się w niej zagubiło nazwisko autora jej słów i jej melodii, ażeby się zatarła data jej powstania. Wtedy staje się ona niejako tym śpiewem anielskim, co osłonił Konrada w trzeciej części: „Dziadów” przed mocami piekielnymi, staje się balsamem pocieszenia na błąkanie i udrękę drugiego Konrada, w „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego… Staje się tym cudownym pomostem, po którym myśl ludzka łatwiej trafia z ziemi do nieba…
Prof. Dr. Zdzisław Jachimecki.