Rabacja galicyjska

 

Straszny wicher z śniegiem wyje
Tłum pijany w dwory wali,
I niewinnych braci bije
Rąbiąc, siekąc, niszczy, pali.
Tańczą jak z piekła szatani,
Śnieg z gorącą krwią mieszają,
Mordem i rzezią zagrzani
Śród cepów i kos hulają.
Ten tłum bratnią krwią zbryzgany,
Od radości dzikiej wyje
Nie wie, że cięższe kajdany
Zaciągnął sobie na szyję.
Ci, co zeń zrobili kata
I skusili w tej robocie
Radzi, że brat zabił brata
Że Polska zginie w sromocie.
O nie ciesz się zgrajo wroga
Bo dzień przyjdzie z łaski Boga
Który zmyje ludu grzechy.”
Wnet stopnieją twe pociechy

Rok 1846, przeszedł do historii naszej ojczyzny jako data nieudanego powstania krakowskiego oraz dramatycznego wystąpienia chłopstwa przeciwko rodowitej szlachcie, znanego pod nazwą rabacji galicyjskiej. Lata czterdzieste dziewiętnastego stulecia, nie były w Galicji latami obfitości. Nadmierne opady atmosferyczne, nieurodzaje i zarazy spowodowały, że na wsi polskiej, znajdującej się pod zaborem austriackim panował wszechpotężny głód i bieda.

Teren zaboru austriackiego

W tych jakże trudnych czasach, już od początku grudnia roku poprzedniego, Galicja stała się terenem intensywnej agitacji powstańczej. Związani z emigracyjnym Towarzystwem Demokratycznym Polskim, nasi emisariusze pragnęli pozyskać nie tylko miejscową szlachtę, ale i chłopów do długo oczekiwanego powstania, wymierzonego przeciwko naszym zaborcom. Większość chłopów uważała agitatorów za spiskowców wysłanych przez „panów”, czyli polskich szlachciców, którzy buntują się przeciwko „dobremu austriackiemu cesarzowi”.

Dobry pan, co tańczy walca
Wiedeńskiego, gdzieś na palcach
Polski naród bije gnębi
Wyzwisk, bata mu nie szczędzi
On jest dobry…nie do wiary
On nie ujdzie boskiej kary…
Widząc zagrożenie

W działalności emisaryjnych spiskowców, ludność chłopska widziała raczej zagrożenie dla własnego bytu, niż szansę na polskie wyzwolenie spod jarzma niewoli. Poczucie przynależności narodowej na wsi galicyjskiej właściwie nie istniało. Chłopi czuli się przede wszystkim poddanymi, najpierw panu we dworze, a potem cesarzowi austriackiemu. Ten drugi był wystarczająco daleko co powodowało, że chłopi widzieli w nim dobrego i sprawiedliwego władcę. Właściciela ziemi, na której pracowali chłopi obciążali winą za ich ciężkie życie, pańszczyznę, a nawet za pobór do wojska i podatki. Poczucie polskości i patriotyzmu, było terminem obcym ówczesnemu chłopstwu.


Nie wie chłop, co polska ziemia
Krwią zdobyta oraz bólem
On nie pragnie już wolności
Bo za obcym patrzy królem
On zna, co to bunt niedola
Smaga batem brata z pola
Gzie te same rosną łany
Co je krzewią polskie pany…

Rok 1845
Pierwsze walki chłopów z naszą szlachtą, miały już miejsce na przełomie grudnia 1845 roku i stycznia roku następnego. A problem pańszczyzny stał się zarzewiem straszliwej rzezi szlachty w lutym i marcu 1846 roku. Administracja austriacka w Galicji, zdawała sobie sprawę z przygotowań do powstania. Urzędnicy rozpowszechniali po wsiach pogłoski, jakoby cesarz dążył do zniesienia pańszczyzny, na co nie godziła się szlachta polska, planująca w odwecie powstanie przeciwko Austrii. Na początku roku 1846, w Galicji zaczęto mówić o niepokojach wśród okolicznych chłopów i o planowanych napadach na dwory. Kiedy Austriacy dowiedzieli się, że lada moment w Krakowie wybuchnie powstanie, nie aresztowali oni powstańców, ale nakazali im wystawić we wsiach warty. Wystarczyło tak niewiele, aby przypadkowe spotkanie oddziału powstańczego z gromadą chłopów przerodziło się w groźną bitwę. Bojowo nastawieni i często pijani chłopi, uzbrojeni w kosy, cepy, siekiery i widły, napadali na okoliczne dwory, mordując właścicieli i ich rodziny, grabiąc i niszcząc ich mienie.

Historia Jakuba Szeli

Smarzowa jest malowniczą wsią, położoną w powiecie tarnowskim, nieopodal miasteczka Brzostek. Przed ponad 160 laty stała się widownią tragicznych zdarzeń, wywołanych przez urodzonego tu i gospodarzącego Jakuba Szelę. Był on cieślą u państwa Boguszów, właścicieli wspomnianej wioski. Od lat procesował się on z dworem o wysokość odrabianej pańszczyzny. Najpierw upominał się tylko o swoje racje, lecz szybko stał się on rzecznikiem całej wsi. Szukając sprawiedliwości, udawał się z petycjami do Tarnowa, a nawet do Lwowa, gdzie rezydowały odpowiednie władze. Sława Szeli wzrosła wtedy niepomiernie. Chłopi poczuli się silni, zobaczyli, że w nierównym sporze z dworem mają sojusznika, czyli administrację austriacką. Skrupulatni zazwyczaj urzędnicy wrogiej monarchii nie rozwiązali ani tej, ani żadnej innej spornej sprawy między dworem, a wsią. Podtrzymując konflikty chłopów ze szlachtą, pozostawili sobie możliwość rozstrzygania sporów i wygrywania ich na swą korzyść. Tuż przed planowanym wybuchem powstania, Szela został wezwany do starostwa w Tarnowie. Spędził tam dwa dni, a jego powrót do Smarzowej zbiegł się z początkiem rabacji. W rodzinie Boguszów przechował się zapis słów Szeli: …..”Byłem wezwany do cyrkułu na 3 tygodnie wprzód. Powiedział mi starosta: „Szela, daję ci nieograniczoną władzę robienia w tych wsiach, co ci się będzie zdawać, uważ, co ty znaczysz. Arcyksiążę Ferdynand jeden, a ty drugi w Galicji jesteś plenipotentem”…

Po pierwszych starciach oddziałów powstańczych ze zbierającymi się bandami chłopów, doszło do gwałtownych napadów na dwory. Hordy rozjuszonych poddanych, rozpoczęły krwawe jatki w całej niemal Galicji. Gromada chłopstwa pod dowództwem Szeli, sprawowała rządy na terenie kilkunastu okolicznych gmin. Obliczono, że Jakub Szela brał bezpośredni udział w napadach na około 20 dworów. Albo sam zabijał właścicieli, albo działo się to z jego rozkazu i w jego obecności. W bestialski sposób wymordował on wiele polskich rodzin wraz z sąsiadami i towarzyszącymi im oficjalistami. Nie oszczędzał bezbronnych, starców, kobiet, dzieci, a nawet chorych, niedołężnych często umierających ludzi. Zdarzało się nawet, że mordowano przebranych w zrabowane ubrania chłopów, gdyż wzięto ich za panów. Rzeź trwała kilkanaście dni. Dramatyczna historia tej rabacji, wplotła się w losy wielu polskich rodzin. Wielu spośród zabitych, to polscy weterani napoleończycy i powstańcy z 1830 roku.

Ginęli bo….
Podczas „krwawych zapustów” zginął m.in. emerytowany dyrektor Ossolineum Konstanty Słotwiński. W Broniszowie oprawcy zatłukli dziedzica Jana Olszewskiego, który porwał swego maleńkiego synka i uciekał z nim saniami przez wieś. Chłopi dopadli go jednak i zabili. Dziecko jego zaś, które wypadło z sań na zakręcie, kobiety wiejskie oddały później matce. Dzieckiem tym był Karol Olszewski, późniejszy wybitny fizyk i chemik, który pierwszy skroplił tlen.

Inna historia związana jest z jednym z najbardziej znanych poetów tamtych czasów Wincentym Polem. Mieszkał on w podgorlickim Mariampolu, gdzie prowadził badania etnograficzne i geograficzne. Na wieść o zamieszkach spakował co cenniejsze rzeczy i rękopisy i udał się do Polanki koło Krosna, do swego znajomego Tytusa Trzecieskiego. Tu został wraz z gospodarzem dotkliwie pobity, połamano mu żebra, związano i powleczono w stronę Jasła. Wszystkie jego rękopisy i mapy zniszczono. Na własnej skórze doświadczył on dobroci prostego ludu. Wincenty Pol we wszystkich swoich poezjach najwięcej opiewał cnotę i przymioty pospólstwa i kochanych kmiotków, jak napisał o nim Ksawery Prek. Po wydarzeniach z 1846 roku, Szela był przez dwa lata internowany w Tarnowie. Łagodna forma izolacji z jednej strony ochroniła go przed odpowiedzialnością za rzeź, z drugiej zaś pozwalała trzymać pod kontrolą niewygodnego wtedy dla Austriaków rebelianta. Sam Szela poczuł się na tyle ważny, że domagał się zniesienia pańszczyzny i namawiał chłopów do całkowitego zaniechania pracy na rzecz dworów. W lutym 1848 roku Austriacy postanowili pozbyć się go z Galicji. W miejscowości Glitt na Bukowinie, otrzymał on 30-morgową zagrodę, gdzie mieszkał tam do śmierci. Jego syn Stanisław pozostał w Smarzowej, ale nie był mu pisany długi żywot. Zmarł po powrocie z jednej z pieszych wypraw do ojca. Okoliczni mieszkańcy wspominali, że jeszcze wnuk Szeli kazał się tytułować „królem polskim”, ale potomkowie tej rodziny nie zażywali już dawnego szacunku. Dziś nazwisko Szeli powraca jedynie jako jeden z upiorów przeszłości, głównie za sprawą Wesela Stanisława Wyspiańskiego.

O Panie, Panie! Ze zgrozą świata
Okropne dzieje przyniósł nam czas
Syn zabił matkę, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o Panie, oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni:
Nie wiesz o Panie
Ja nie wiem też


EWA MICHAŁOWSKA – WALKIEWICZ
[email protected]