Prof. JERZY MIZIOŁEK
Gabinet odlewów gipsowych i pracownia fizyki teoretycznej były do II wojny światowej, podobnie jak Gabinet Rycin, prawdziwą chlubą Uniwersytetu Warszawskiego, obydwa te zbiory uległy niemal całkowitej zagładzie. Niemieccy żołnierze uczynili sobie z tych bezcennych posągów tarcze strzelnicze – pisze prof. Jerzy Miziołek.
Dzięki warszawskiej kolekcji odlewów gipsowych najwybitniejszych dzieł rzeźby antycznej, tworzonej już od lat 60. XVIII wieku, wykształciły się całe rzesze polskich artystów. Były niewyczerpanym źródłem inspiracji dla rzeźbiarzy i malarzy, takich jak Antoni Brodowski Wojciech Gerson, Józef Chełmoński, Tomasz Oskar Sosnowski. Ten tworzony przez króla Stanisława Augusta zbiór liczył w 1795 roku prawie 550 obiektów. Królewskie odlewy gipsowe trafiły na Uniwersytet w 1817 roku, najpierw do Pałacu Kazimierzowskiego, ale od roku akademickiego 1820/1821 znajdowały się w monumentalnej Sali Kolumnowej budynku muzealnego (obecnie siedziby Instytutu Historycznego), wzniesionego głównie na potrzeby Oddziału Sztuk Pięknych.
„Zbiór, jaki w niewielu stolicach Europy znaleźć można”
Ten ciągle pomnażany o nowe zakupy zbiór liczył w 1831 roku siedemset pięćdziesiąt obiektów i zawierał odlewy wszystkich najlepszych dzieł rzeźby starożytnej, nowożytnej i neoklasycznej, jak również odlewy rzeźb nadwornych artystów Stanisława Augusta. W „Kurierze Warszawskim” z 5 października 1822 roku czytamy: „W jednym z dawniejszych numerów pisma naszego donieśliśmy o zbiorach naukowych, które są bogactwem i ozdobą Uniwersytetu naszego…Wchodząc do sali na froncie znajduje się sławna grupa wyobrażająca Laokoona i jego synów dręczonych boleścią od węża, który swoim wielokrotnym opasaniem ich dusi. Gladiator potykający się, Apollo Belwederski, Wenus Medycejska i wiele innych sławnych antyków w cztery rzędy po jednej i drugiej stronie tej sali są ustawione. Z dzieł tegoczesnych niektóre tylko Canovy znajdują się. Niewiele jest miast w Europie które by podobnym zbiorem poszczycić się mogły. Ma do niego jeszcze przybyć kilkadziesiąt sztuk nowych, po większej części olbrzymiej wielkości, które rząd w Paryżu zakupić zlecił”.
Z dumą pisał o Gabinecie Gipsów również rektor Wojciech A. Szweykowski w Sprawie o stanie Królewsko-Warszawskiego Uniwersytetu z roku 1821 na rok 1822: „Wzory gipsowe częścią po ś.p. królu Stanisławie nabyte, częścią sprowadzone z Paryża, lub w darze otrzymane, wszystkie ponaprawiane, oczyszczone i powleczone pokostem niedozwalającym zabrudzenia dalszego, wystawione już są w porządku należytym, i sprawują widok równie wspaniały i przyjemny dla miłośników sztuki, jak pożyteczny dla artystów; widok, jaki w niewielu stolicach Europy znaleźć można”. Zbiór ten pozostawał na swoim miejscu przez długie dziesięciolecia. Wykonany przez Kazimierza Krzyżanowskiego sztych (według rysunku Franciszka Tegazzo), zamieszczony w 1866 roku w jednym z numerów „Tygodnika Ilustrowanego”, pokazuje monumentalizm sali (pisze o niej autor cytowanego tekstu z „Kuriera Warszawskiego”) i bogactwo pomieszczonego tam zbioru. Jest to jeden z tych przekazów ikonograficznych, które najdobitniej oddają dignitas zbiorów Uniwersytetu Warszawskiego. Odlewy gipsowe służyły warszawskim artystom kolejnych pokoleń. Gdy Wojciech Gerson i jego koledzy świętowali w 1897 roku pięćdziesięciolecie wstąpienia do Szkoły Sztuk Pięknych, uczcili ten dzień „nabożeństwem za zmarłych Professorów i Kolegów, bytnością w muzeum gipsów, odfotografowaniem się i obiadem w gościnnym Salonie Artystycznym”.
Idąc za tą samą myślą, która była obecna w Anglii (Victoria and Albert Museum), Francji, Italii i w Niemczech (m.in. Monachium i Berlin) kolekcję uniwersytecką systematycznie rozbudowywano do lat 30. XX wieku. Tuż przed 1939 rokiem liczyła przeszło 1000 obiektów i była podziwiana przez licznych zwiedzających, gdyż dawała możliwość poznania w jednym miejscu bogatego dziedzictwa kultury artystycznej Europy od czasów antycznych. Wśród zakupionych w XX wieku dzieł były odlewy arcydzieł Fidiasza i Michała Anioła.
Rozstrzelana kolekcja
W czasie II wojny światowej większość posągów kolekcjonowanych od przeszło 200 lat uległo zniszczeniu w wyniku barbarzyńskich konkursów strzeleckich urządzanych przez niemieckich żołnierzy. Nie zważając na fakt, że bardzo wiele z tych odlewów miało ogromną historyczną wartość traktowano je jak tarcze strzelnicze.
Prof. Maria Ludwika Bernhard, w swoich wspomnieniach o Zakładzie Archeologii Klasycznej Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1939-1947 pisze: „Najtragiczniejszy los jednak dotknął piękny historyczny zbiór odlewów gipsowych […], na który przeznaczono siedem sal przy Zakładzie Archeologicznym. Chwilowo mieścił on się w specjalnie wybudowanej szopie (na okres odbudowy gmachu pomuzealnego), w niej to Niemcy w pierwszym okresie zajęcia terenu Uniwersytetu urządzili rzeźnię. Następnie odlewy te stanowiły cel dla strzałów żołnierzy niemieckich po czym zostały wszystkie rzeźby wyrzucone częściowo na dziedziniec częściowo do ruin spalonego gmachu głównego, gdzie pozostały przez jesień i zimę 1939 i 1940 r. Dopiero z wiosną po długich staraniach Dyrekcji Muzeum Narodowego udało się przewieźć owe tragiczne szczątki do Muzeum, gdzie ponownie bardzo ucierpiały w okresie Powstania”. W 1946 roku odlewy gipsowe przesłano do magazynów muzealnych w Wilanowie, skąd część z nich wróciła na Uniwersytet. Z imponującego zbioru liczącego przeszło 1000 dzieł zachowało się około 130. Obecnie koszt wykonania jednego posągu z gipsu wynosi od 2500 do 4000 euro; formiernie gipsów działają do dziś w Monachium i Berlinie. Tak więc unicestwiony zbiór warszawski można zrekonstruować, ale potrzebne są na to znaczne środki finansowe – około pół miliona euro.
Kradzież wyposażenia gabinetu Fizyki Doświadczalnej
Unicestwianie Uniwersytetu przez niemieckiego okupanta było z jednej strony barbarzyńskie, a z drugiej planowe i przemyślane. Dotyczyło wszystkich wydziałów, także tych ulokowanych poza historycznym campusem, w tym szeroko znanego w świecie Zakładu Fizyki Doświadczalnej przy ul. Hożej. Prof. Jerzy Pniewski (w 1965 r. nominowany do nagrody Nobla w dziedzinie fizyki) opisuje okoliczności ograbienia tego Zakładu w listopadzie 1939. Już pod koniec października prof. Pieńkowskiemu złożył wizytę niemiecki fizyk prof. Kurt Diebner. Niemiec był zachwycony i gratulował Pieńkowskiemu utworzenia tak znakomitego zakładu naukowego. „Dwa tygodnie później – pisze Pniewski – Diebner podjechał ciężarówkami wojskowymi i doskonale zorientowany, gdzie się co znajduje, zaczął kolejno wywozić cały cenniejszy sprzęt…nawet przetwornice zasilające sieć elektryczną Zakładu, a również cały księgozbiór wraz z kompletem wszystkich roczników czasopism”. Nie pomogło pokazanie Niemcowi dyplomu doktoratu honoris causa Uniwersytetu w Heidelbergu. Zakład, który zorganizował w 1938 r. Pierwszy Międzynarodowy Kongres Luminescencji, a następnie Kongres „New Theories in Physics” został niemal unicestwiony. Zagrabione instrumenty naukowe i książki, zakupione m.in. za grant Fundacji Rockefellera w wysokości 50 tys. dolarów (obecnie ponad 20 mln dolarów), trafiły gdzieś do Niemiec, podobnie jak setki tysięcy innych obiektów, książek i dzieł sztuki.
*
Prof. Władysław Tatarkiewicz (doktoryzował się w 1910 r. na Uniwersytecie w Marburgu na podstawie rozprawy Układ pojęć w filozofii Arystotelesa) opisał jedno z tych wydarzeń, tym razem w murach Politechniki Warszawskiej, które dają wyobrażenie na podstawie jakiej ideologii, która stała się „prawem”, dokonywane było okradanie polskich uczelni. I tym razem znamy nazwisko wykonawcy rozkazów Hitlera – był nim niejaki Petersen, profesor prehistorii na Uniwersytecie w Rostoku. Gdy jeden z profesorów Politechniki płynnym niemieckim zwrócił mu uwagę, że przecież zabierane książki znajdują się na wielu uniwersytetach niemieckich Petersen odpowiedział „Posiadamy te książki, ale po co mają tu zostawać, kiedy przecież w Warszawie szkół wyższych już nigdy nie będzie”.
Prof. Jerzy MIZIOŁEK
Historyk sztuki, profesor nauk humanistycznych, w latach 2018–2019 dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie.
Serwice:DlaPoloni