Staropolskie polowania

Polowanie

 

          Polowanie Do zabawniejszych należały łowy w Puszczy Kozienickiej, podczas których hrabia Drohojowski, zgubił rodzinną fuzję. Podobno miało to miejsce, gdy swój afekt wyznawał baronowej Hojman z Radomia. Baronowa podczas takowych amorów, za bardzo się przysunęła do Drohojowskiego, któremu nagle fuzja wypaliła. Drohojowski wielce przestraszony sam wyrzucił nieodzowne narzędzie polowania, którego nie mógł później odnaleźć. Od tej pory, na samą myśl o polowaniu dostawał dreszczy.

Gdy znów on został zaproszony na polowanie mające miejsce tuż przed wigilią Bożego Narodzenia, nie brał już ze sobą dubeltówki, tylko trąbkę, którą miał rzekomo zwierzynę naganiać. Drohojowski mimo szczerych chęci, zamiast naganiać grubego zwierza, po prostu go płoszył, gdyż nie potrafili on wydobyć z takowego instrumentu żadnego czystego tonu. Rozwścieczeni łowczy, wrócili czym prędzej do domu, a biednego hrabiego zostawili w gęstych zaroślach leśnych, z których wyszedł on dopiero w drugi dzień świąt.

Od tego momentu, Drohojowski już nigdy nie chodził na polowania, a tego dnia zawsze udawał się na kuracje sanatoryjne w polskie góry. Za czasów panowania Augusta II Mocnego z saskiej dynastii Wettinów, organizowane były łowy na niedźwiedzia, które miały miejsce w lasach niepołomickich. August II, chcąc wywrzeć na swej późniejszej nałożnicy Annie Hojm, jak najlepsze wrażenie, sam oprócz muszkietu, dzierżył w ręku obusieczną pikę, którą miał zamiar niedźwiedzia zgładzić. Gdy z takową piką, zakradał się w leśną gęstwinę, zahaczył o spodnie swego podkanclerza, a rozdarłszy je podkanclerz pokazał wszystkim zebranym swoją goliznę. Zmieszany król, szybko zakończył polowanie i podobno już nigdy nie wybierał się na grubego zwierza.

niedzwiedz

Gdy pewnego razu, tuż przed świętami grudniowymi, na zamku w Warszawie wrzały przygotowania do łowów, król udawał migrenę i przez kilka dni z łoża nie wychodził. Nawet opłatek służba przyniosła mu do sypialnej komnaty, a posiłki jadał jedynie z rąk swojej służebnej Anieli, której podczas takowych świątecznych ceregieli spłodził bliźnięta. Za czasów panowania Augusta III Grubego, dwór królewski, nie wybierał się na łowy wraz ze swym władcą, ponieważ jego obfite kształty nie pozwalały mu dosiąść konia. Gdy jednak pewnego razu, a było to w drugi dzień świąt czynił to bardzo usilnie, koń pod ciężarem takiego jeźdźca nagle ruszył do przodu, a biedne królisko, nie widząc dla siebie stosownego ratunku, trzymało się za ogon konia i krzyczało na całą okolicę, wprawiając wszystkich łowczych w niezwykły ubaw. Podobno wielce poturbowany król, całe święta  a nawet do nowego roku, siedział w misce z gorącą wodą i wygrzewał tym sposobem sfatygowane kości.

W dzisiejszym województwie świętokrzyskim, za czasów panowania Bolesława Krzywoustego, organizowane były polowania na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, podczas których beczkami lało się wino i mocny tokaj. Gdy rycerstwo wraz ze świtą królewską, nie potrafiło upolować ani marnego zająca na świąteczny stół, wszyscy łowczy postanowili zalać smutek mocnym trunkiem. Jak podają stare legendy, Krzywousty nie nadużywał nigdy wina, ale na świeżym powietrzu, szybko stracił miarę ile wypił. Nie zauważył nawet, jak pewna stara kobieta opodal biesiadników chrust zbierała. Władca Polski myślał, że to groźny zwierz podchodzi do biesiadników, i zaatakował kobiecinę ostrym piszkowcem. Kobieta narobiła hałasu, a nie znając swego pana, nawymyślała mu dosadnie, jak on z nią mógł w taki sposób postąpić. Krzywousty, szybko przetrzeźwiał z racji takowego incydentu i nigdy się nie przyznał na królewskim dworze, co się wydarzyło, w leśnych gąszczach podczas polowania. Do rytualnych wręcz przedsięwzięć należały wyprawy na polowania za czasów pierwszych Piastów.

A z takowymi, wiązały się długo obchodzone rytuały i obrzędy. Na Wielkopolsce, znany był zwyczaj szarych skór. Polegał, on na wywieszaniu przed zagrody wyprawionych wcześniej skór dzikich zwierząt, które miały zjednać dobre duchy. Duchy te miały pomóc łowczym, w upolowaniu dużej ilości łownej zwierzyny.

Na Kujawach zaś, oprócz zwyczaju szarych skór, obowiązywał zwyczaj słoneczny. Polegał on na wystawianiu przed swoje zagrody oprócz skór dzikich zwierząt, wyrzeźbionej figury boga słońca, by ono nigdy nie zachodziło podczas przedłużającego się polowania. Proszono także w tanach i śpiewach, aby bóg słońce swą jasnością prowadził do domostw łowczych, których konie będą bogato objuczone zdobytą zwierzyną. W domach i zagrodach rodzin, których ojcowie wybrali się na polowanie, dzieci i żony swym śpiewem potrafili udobruchać złe moce, aby nie przeszkadzały one łowczym w polowaniu. Zwyczaj ten nazwany zwyczjem upojnym.

Za czasów panowania Władysława Łokietka w naszym kraju znany był zwyczaj dziewiczego kolana, polegający na dotknięciu nóżki najpiękniejszej dwórki przez łowczych, co miało im zapewnić niezwykłe szczęście podczas łowów. Pewnego razu tuż przed Bożym Narodzeniem, wszystkie młode panny, udały się do kościoła, aby ćwiczyć tam śpiewanie kolęd i pastorałek przy betlejemskiej stajence. A do zwyczaju dziewiczego kolana, przebrano starą guwernantkę Julitę, która miała chore nogi pookręcane starymi szmatami, pod którymi w chore miejsca wtarty był łój barani. Gdy łowczy zobaczyli takowe kolana, od których bił odór zjełczałego sadła, nie korzystali oni z takowego obrzędu, a złe duchy prowadziły ich po lesie aż do dnia Trzech Króli. Zima

Polowanie w Nieświeżu

Na terenach dzisiejszej zamojszczyny, kultywowany był zwyczaj brudnej koszuli, polegający na nie zmienianiu bielizny przez uczestników polowania, co miało zmylić upiory i strzygi, chętnie przeszkadzające w naganianiu zwierzyny łownej. W regionach Radomia i Skaryszewa, kultywowany był zwyczaj węgielny, polegający na smarowaniu twarzy przez łowczych węglem drzewnym, co powodowało, że zwierzyna łowna bliżej podchodziła, nie przeczuwając zagrożenia. Zwyczaj ten za czasów zaborów naszej ojczyzny przejęli patrioci, którzy smarując swoje twarze węglem, brali udział w zebraniach konspiracyjnych. A szczególną ich uwagę, przykuwały nie tyle zwierzęta, co sprawa odzyskania niepodległości przez nasz kraj.

 W czasach pierwszych Piastów, łowczych żegnały narzeczone i żony, które śpiewały im pieśni na dobrą wróżbę, siedząc na opłotkach domostw. Był to tak zwany zwyczaj wyprawny. Podobno pod koniec XIX wieku, zwyczaj ten był kultywowany szczególnie w Puszczy Białowieskiej, tuż przed dniem Narodzenia Bożej Dzieciny.

 

EWA MICHAŁOWSKA WALKIEWICZ