The Best of the Original Chicago Blues Annual “BLUES SPEAK”

Beau

 

The Best of the Original Chicago Blues Annual”BLUES  SPEAK”, edited by LINCOLN T. BEAUCHAMP JR. 

  University of Illinois Press, Urbana and Chicago, 2010.

podtytuły z wiersza L. “Chicago Beau” Beauchamp’a:  “I, The Blues”. “I AM LOVE FOR SALE SOLD OUT, I AM BLUES OF THE NIGHT.”

Beau Lincoln Thomas Beauchamp,“Chicago Beau”(pseudonim nadany przez Muddy Watersa), Beauchamp jest artystą bluesowym, pisarzem, poetą i wydawcą.

W latach 80-tych zapoczątkował wydawanie “Literati Chicago” oraz “Literati Internazionale”, następnie wydał 7 numerów “The Original Chicago Blues Annual”. Jest również autorem min. “Art Ensamble of Chicago – Great Black Music, Ancient to the Future and Blues Stories”. Brał udział w niezliczonych nagraniach, ostatnie nosi tytuł “Last of the Saboom Boom Gypsies”. Wziął udział w filmie dokumentalnym o Billy Cobhamie “Sonic Mirror – Muzyka jest Dziką Bestią”.                    

         Ta renesansowa, chciałoby się powiedzieć, postać wiedzie nas przez 7 numerów “Original Chicago Blues Annual” jak przez salon, galerię sztuki, sztuki, która nazywa się BLUES ART. Bo blues jest sztuką tak, jak jest  również stylem życia.

We wstępie autor podkreśla rolę bluesa w narodzinach Jazzu, Rhytm and Bluesa, Rock’n’Rolla, Country Music i większości stylów zachodniej muzyki popularnej.

Cierpienie jedynej nacji, która została do Ameryki przywieziona w łańcuchach, okazało się warunkiem niezbędnym do wytworzenia szczególnego rodzaju wrażliwości.

Ta wrażliwość zaś, przy spotkaniu z europejską tradycją muzyczną eksplodowała Bluesem, Żydeco i Jazzem, zmieniając oblicze muzycznego świata.                         

       W “Original Chicago Blues Annual” nie znajdziemy omówień płyt, występów, plotek, quasi poradników – autor wychodzi z założenia, że najczęściej pisane są one przez ludzi, którzy rzadko wiedzą o czym piszą.

I tu niestety muszę się z “Chicago Beau” zgodzić. Z mojej polsko-amerykańskiej perspektywy widać wyraźnie, że rodzimi nasi np. recenzenci płyt, nie mając możliwości zrozumienia przesłania zawartego w tekście utworu, piszą o czymś, czego w gruncie rzeczy nie znają. Słowa utworu, tekst, zawierają często pointę zakodowaną w slangu, w ebonixie, w poetyckiej przenośni.

      Mamy za to w “Original Chicago Blues Annual” porcję znakomitej bluesowej poezji, liryki (w tym samego autora) – Johnny’ego Younga:

                                      „…nie widziałem żadnej wódy,

                                           choć rozglądałem się

                                           na wszystkie strony,

                                           to blues sprawił

                                           że jestem nawalony…”

                        

– pozwoliłem sobie przetłumaczyć ten fragment, ponieważ zabrzmiał  jak coś bardzo dobrze mi znanego; a również Eugen’a B. Redmonda; przejmujący w swej wymowie społecznej “A Gun In the Hand Is Worth” Kalamu Ya Salaama, który prezentuje też znakomity esej “The Blues Aestethic”; publikują również swoją poezje James Ot’s Williams, Julie Parson Nesbitt, Joseph Jarman oraz Leroy Bibbs.

Wymieniłem poetów publikujących w “Original Chicago Blues Annual” z niewymowną przyjemnością. Tą samą przyjemność będzie miał każdy czytelnik, który zaryzykuje i zagłębi się w słowa – słowa, które odpowiedzą muzyką. Muzyką, którą znamy i kochamy.

Bluesem.

Ale i Jazzem.

Usłyszymy bębny, zawładnie nami rytm.

Poczujemy zapach…

Cecha obcowania z wielką sztuką. W sposób nieprzewidywalny, niekontrolowany ulegamy jej, poddajemy się,

ogarnia nas groove…

 

  “I AM THE UNBRIDLED INTENSITY OF BLACK PEOPLE’S CREATIVITY”.

                     

          orginal Większą cześć “Blues Speak” zajmują wywiady. W nr. 1-szym “Original Chicago Blues Annual” wywiadu udziela Koko Taylor. Będąca wówczas u szczytu sławy, w pełni sił twórczych, pełna energii a zarazem wdzięczności, zostawia nam przesłanie. Przesłanie jakże uniwersalne – mówi:

“No cóż, jestem osoba szczęśliwą, żyję z dnia na dzień, i czerpię z tego co się tylko da, bo mam świadomość, ze jutro nikomu nie jest gwarantowane”.

Bardzo istotny element bluesowego stylu życia a za nim zaraz kolejny – w rozmowie z Eddie Boyd’em, “Chicago Beau” podejmuje temat alkoholizowania się. Niezwykle pouczające.

Następnie, szczególnie mnie interesujący wywiad, przeprowadzony w Paryżu, w roku 1988, z Big Daddy Kinsey’em. Znany dobrze czytelnikom “Twojego Bluesa” Davied Whiteis zaznacza się w “Blues Speak” krótkim, niezwykle treściwym komentarzem “Bluesowa Rzeczywistość Maxwell Street”.

        Siłą niezwykłą wywiadów przeprowadzanych przez L. “Chicago Beau” Beauchamp’a jest fakt, że czarny artysta rozmawia z drugim czarnym artystą. Stopień otwartości, szczerość, płaszczyzna porozumienia powodują, że odkrywamy Pinetop’a Perkinsa, Billy’ego Boy Arnolda czy Juniora Wells’a bardzo odległych od ich wizerunków, jakie znamy z typowych, konwencjonalnych wywiadów. Wywiadów udzielanych białemu, przeważnie, dziennikarzowi. Jestem daleki od twierdzenia, że nie mówią prawdy (chociaż..?), a raczej starają się sprawić interlokutorowi przyjemność, co nie zawsze pozwala im wyrazić się w pełni.

         Wywiad ze znakomitym trębaczem jazzowym Lester’em Bowie z St. Louis jest tego przykładem. Lester Bowie bez znieczulenia zwierza się ze swoich europejskich /szczególnie francuskich/ antypatii, głośno wyraża to, co każdy Amerykanin (szczególnie czarny) myśli: “musisz mówić wolno, żeby Cię zrozumieli”. Powiada również: “i myślę, że niektórzy biali wykonawcy muszą zacząć płacić tantiemy Negros”, a o zespole “Rolling Stones” min. – “powinni pójść do juke-jointów z  koszami pieniędzy, i rozdać kilka milionów dolarów”. Przy czym za stan rzeczy obwinia również czarnych, stwierdzając: “…we just gave our shit away”.

        Wywiad z Lestrem Bowie spowodował, że sięgnąłem po kilka jego płyt, okazało się bowiem, że tylko wydawało mi się, ze znam Lestera Bowie. Pozna się go naprawdę, zrozumie jego muzykę gdy zrozumiemy co ma na myśli mówiąc w wywiadzie dla “Original Chicago Blues Annual”: “I like being an American Negro, I like that”.

I żeby już skończyć z wywiadami, które przecież każdy może przeczytać, przejść chciałbym do Juniora Wellsa. Ale jeszcze słowo o wywiadzie z Brucem Iglauerem. Bo jest miły (i wywiad, i Bruce). Najmilsza jest ta jego najdłuższa cześć, gdy obszernie wyjaśnia, że jest człowiekiem uczciwym. Brzmi to mile, szczególnie, ze pytanie o to nie padło.

          harmonia I wywiad ostatni, przy którym chciałbym się zatrzymać, to wywiad z Juniorem Wellsem. Widziałem go w chicagowskich klubach tylko trzy razy, były to lata 90-te, później zaczął chorować.

I znowu – chciałbym znać wcześniej treść tego wywiadu z 1992 roku, jestem pewien, że wówczas jego muzyka zawładnęłaby mną z podwójną siłą. Wspomniałem już o Blues Art, o Blues Life Style – Junior Wells był tego ucieleśnieniem. Szczególna wrażliwość, o której tez już wspomniałem była również jego udziałem.

          Chciałbym przytoczyć zdarzenie, o którym mówi w wywiadzie Junior Wells, wyrażając swą dezaprobatę do mechanizmów rządzących bluesowa rzeczywistością.

Mówi: “oni mieli Tyron’a Davies’a występującego w Checkerboard pewnej nocy.

       I była tam taka mała, taka mała dziewczynka.

       I wszyscy ci ludzie, wiesz, jest gorąco i dużo ludzi czeka na zewnątrz, czeka na występ, żeby się zaczął.

       Więc ta mała czarna dziewczynka wali do drzwi i pyta: – jest tam Tyron?

       Facet odpowiada, tak, jest tam.

       A gdzie jest jego limuzyna?

       Nie wiem. widziałem, ze przyjechał tutaj w Eldorado.

       W Eldorado? A gdzie jest jego autobus?

       On mówi- nie wiem, spytaj lepiej Juniora.

       O, ty jesteś Junior? Znam cie, bo moja mama Cię znała. Często przychodziła tutaj, gdy grałeś. Co się stało z Tyron’em, że nie ma tego na co zasługuje?

       Ja odpowiadam – no cóż, przyjechał tutaj tym czym chciał przyjechać.

       No dobrze, a po ile jest wejście?

       Ja mówię – 12 dolarów w przedsprzedaży, 15 dolców przy drzwiach.

      15 dolarów!! Nie stać mnie na zapłacenie 15 dolarów, żeby zobaczyć mojej mamy ulubionego wykonawcę!!

       Ludzie zaczęli się oglądać na dziewczynkę, a ja wszedłem do środka, i biała widownia weszła za mną.

       Zabolało mnie to do głębi. Ona tam, na zewnątrz, z włosami wyglądającymi jak śrubki sterczące z  głowy…

       Chłopie, zabolało mnie to, jak nie wiem co.

       Po prostu wszedłem do środka… zabolało mnie to bardzo.”

Wywiad z Junior’em Wells’em pochodzi z początku lat 90-tych. Przeniknięty szacunkiem dla tradycji i dziedzictwa, absolutnie harmonizuje z przesłaniem “Chicago Beau”.

       Lady Sytuacja społeczna, która jest podgłębiem Blues Art nie zmienia się lub też zmienia się bardzo powoli. Oto dowód sprzed zaledwie roku: zaproszona do chicagowskiego House of Blues wokalistka z South Side, Lady D, znana również jako Delrio lub Jewtown Singer  (9-te, najmłodsze dziecko, nagrywającego dla Delmark Records Aarona Moora), choć urodzona i wychowana w Chicago, nigdy w House of Blues nie była.

Podrabiana, “cepeliowska”, niby z Mississippi, maskarada nawet jej się podobała, pochwaliła występ Kenny’ego Burnside’a. Kolacja, drinki, rachunek- wszystko przeszło płynnie. Nastrój prysł, gdy na skutek zamieszania (tłum opuszczający salę koncertową H of B, oczekiwanie na podstawienie samochodu), Lady D zauważyła ile wynosi opłata parkingowa.

Zamyśliła się, powiedziała: żebyś mnie nigdy do takich miejsc nie przywoził…

ale o co chodzi, nie podobało ci się?

nie, nie to, ale… ile się tu za parking płaci….

u NAS niektórzy muszą za to żyć cały tydzień…

      

Po dwudziestu  ponad latach od historii opowiedzianej przez Junior’a Wells’a, sytuacja społeczna twórców Blues Art nie zmienia się. “Chicago Beau” wydaniem “Blues Speak” chce nas, miłośników bluesa uwrażliwić. Dzieli się z nami jego spojrzeniem na Blues Art, na Blues Life Style – jego literacką głębię, poezję, dramat, bo blues przemawia dogłębnie, dotyka, zmienia.

         

 “I’m the Art of Life

 I’m Blues,

I’m Negritude”                                                                                                               

W posłowiu autor dzieli się z nami nadzieją na pozytywną zmianę, związaną z faktem rezydowania w White House pierwszego czarnego prezydenta. Ale sam Biały Dom nazywa House of Blues, stwierdzając, że: “jego fundamenty, cegły, zaprawa i marmury przesiąknięte są krwią, śliną, potem, wymiotami, łzami i śmiercią tych, którzy w niewolniczym trudzie go budowali.”

                                                                   

          See a live interview with Chicago Beau on WGN

  http://greatblackmusicproject.org/en/general/live-interview-bluesspeak-best-original-chicago-blues-annual

           

    Shake Your Boogie Woogie by Chicago Beau

http://www.youtube.com/watch?v=q0BtE5FdaXk