Przed laty, zapalonymi pochodniami umieszczonymi przed domem, nie tylko wskazywano drogę wędrowcom. Tym właśnie sposobem, w zimowe miesiące roku, witano wszelkie dobro, które by miało zagościć w całym gospodarstwie.
U pana Eremskiego
W Pakosławiu kolo Iłży, w Saloniku Szerzenia Patriotyzmu inżyniera Witolda Eremskiego, był wykład pana doktora historii Ireneusza Czajki, na temat zimowego palenia pochodni w czasach zaborów naszej Ojczyzny. Jak wiemy ze wspomnianego wykładu, z pochodniami najczęściej gorący patrioci chodzili pod okoliczne kapliczki, aby modlić się o przywrócenie upragnionej wolności. Niekiedy też w roku 1863, zapaloną pochodnią umieszczoną przy krzyżu stojącym na rozstaju dróg, oznaczano kierunek gdzie stacjonuje polskie powstańcze wojsko lub jego sztab. Jak mówił pan Ireneusz, z pochodniami też wybierano się na pobliskie cmentarze, aby podczas uroczystego śpiewu nabożnych pieśni, właśnie tam omawiać sprawy patriotyczne.
W okolicach polskiego Pomorza
W osiemnastym wieku, Pomorzanie wierzyli w złego bożka Segddę. Bożek ten gdy zamieszkał w gospodarstwie ludzkim dokuczał wszystkim mieszkańcom, a nawet zwierzętom gospodarskim. Dlatego też, aby zmylić mu drogę do zabudowań ludzkich, zapalano szpalery pochodni, aby wskazać mu zły kierunek. Miało to spowodować, by udał się on jak najdalej od miejsca gdzie mieszkają dobrzy ludzie.
Pogańskie wierzenia Mazurów
Mazurzy to ludzie, którzy stosunkowo bardzo późno przyjęli wiarę w Jezusa Chrystusa. Wierzyli oni w różne bożki, które tylko według nich przynosiły szczęście. Właśnie pochodniami, w styczniu lub lutym, kiedy dochodziło do zamieci śnieżnych, wskazywano drogę dobrym skrzatom, aby właśnie one zamieszkały pod ludzkimi dachami i pomagali we wszelkich pracach gospodarskich.
W zimowe miesiące roku, kiedy to właśnie dochodzi do różnych anomalii pogodowych, kobiety jeszcze na początkach dwudziestego stulecia, zapalały pochodnie przed swoimi domami, aby podczas śnieżyc i zawieruch, ich mężowie wracając z połowów ryb, znaleźli szybko drogę do domu.
Na świętokrzyskich Krynkach
W początkach osiemnastego stulecia, mężczyźni w tym właśnie regionie, organizowali zabawy na świeżym powietrzu, przy zapalonych pochodniach. Na dużym ogniu piekli oni sobie dziczyznę, a w sporych gąsiorkach przynosili ze sobą mocnej okowity, aby podczas zimowych wieczorów, było im ciepło.
Dziś już nie ma zwyczajów związanych z paleniem pochodni. Ale zawsze warto jest o nich poczytać i upamiętnić tym sposobem miniony czas.
Ewa Michałowska-. Walkiewicz