Groźny konkurent
Rok 1657 zapisal sie w zyciu Sobieskiego bardzo niepomyslnie, co prawda nie na polu “marsowym”, lecz na polu sercowym. Do jego jedynej Marysienki zaczal “smalic cholewki” Jan Zamoyski, który fortuna i powazaniem zdecydowanie przewyzszal mlodego pulkownika. W przeciwienstwie do Sobieskiego nie splamil sie zdrada króla, dlatego cieszyl sie poparciem pary królewskiej, a szczególnie Ludwiki Marii. Byl to czlowiek niewielkiego lotu i nie liczyl sie w zyciu politycznym Rzeczpospolitej.
Na glebokie wody wyplynal dopiero po dzielnej obronie Zamoscia. Chetnie uczestniczyl w kampaniach wojennych. Zlosliwi twierdza jednak, ze wyprawial sie zawsze ostatni na wojne, a powracal z niej pierwszy.
Stal sie ordynatem olbrzymiego majatku, w sklad którego wchodzilo 142 wsie i 9 miast. Stolica tego mini-panstwa byl Zamosc. Obok Marsa drugim bóstwem magnata byla Wenus. Posiadal on maly haremik, zlozony z kilku ubogich szlachcianek oraz dziewczat pochodzenia chlopskiego. Nie spieszylo mu sie do malzenstwa, a w pewnym utworze literackim mozna przeczytac, ze “orgie nad slubny wieniec przekladal”. Gnebila go do tego nabyta za granica choroba weneryczna.
Wybierajac ordynata na meza dla swej pupilki polska królowa przymknela zapewne oko na widoczne wady konkurenta Sobieskiego, postrzegajac go jako dzielnego obronce królestwa i wlasciciela ogromnej fortuny. W liscie do swej francuskiej przyjaciólki pani de Choisy donosila, ze Zamoyski zakochany w Ma-rysience obiecal jej ofiarowac milion talarów (w zlocie) w podarku, ponadto co roku szesnascie tysiecy talarów na drobne wydatki. A “gdy zostanie jego zona i bedzie go kochala, przyrzeka jej wiele innych jeszcze korzysci”.
Konkury ordynata przeplataly sie z dzialaniami wojennymi, w czasie których Zamoyski odniósl szereg zwyciestw. O jego czynach mówiono glosno w kraju i za granica, zwlaszcza we Francji. Ludwika Maria zakrzatnela sie gorliwie wokól malzenstwa swej ulubienicy. Mozna przypuszczac, ze zostalo ono z góry ukartowane przez królowa, a szesnastoletnia panna d’Arquien nie miala tu nic do powiedzenia i byla tylko narzedziem w reku malzonki króla. Chodzilo monarchini nie tylko dobro i szczescie swej chrzesniaczki, ale dalekosiezna idee wprowadzenia w przyszlosci Jana Zamoyskiego na tron polski. Dyplomata francuski de Lumbres, dowiedziawszy sie o tym, tak podsumowal w liscie do kardynala Mazariniego zapedy królowej: “Ten ostatni [Zamoyski] pod wzgledem swoich sklonnosci jest zupelnym Francuzem i poslubia córke pana d’Arquien, jednakze cieszy sie zbyt mala powaga, by mógl siegnac korone”.
Zaślubiony
Wracajac w lutym 1658 r. do Warszawy na uroczystosci weselne Maria Kazimiera nabawila sie uporczywego bólu zebów, o czym donosila w liscie do ordynata. W obliczu zblizajacego sie terminu slubu Zamoyski zostal zmuszony do zlikwidowania swego haremiku, a mlode dziewczeta z nalezyta odprawa zostaly wyprawione do swych domów rodzicielskich.
W sobote 2 marca 1658 r. sporzadzono kontrakt slubny, w którym panna d’Arquien zobowiazala sie zostac zona ordynata, “chociaz serce jej nalezalo do Sobieskiego, dla którego po raz pierwszy w zyciu zaczelo mocniej bic”.
W obecnosci królowej pretendent do reki Marii Kazimiery wreczyl jej kosztowny pierscien. Uroczystosci tego dnia zakonczyl wielki bal. Nastepnego dnia mialy miejsce zareczyny, w czasie których królowa w uroczystym stroju wlozyla na skronie swej ulubienicy brylantowy diadem – dar pana mlodego. Ceremonii towarzyszyly przemówienia slawiace zalety narzeczonych i swietnosc ich rodów.
Dwórka królowej zaprosila najblizsze przyjaciólki do wspólnego ceremonialnej ablucji w pachnacej wodzie. Zanim zeszla z nimi po stopniach do wielkiej marmurowej wanny, musiala przejsc obrzed rozbierania. Po kapieli dwunastu paziów w barwach narzeczonego z zapalonymi swiecami w reku zaprowadzilo oblubienice do drugiej komnaty, gdzie oczekiwal ordynat z bogatymi podarkami. Posród nich znajdowala sie wspaniala suknia wyszywana perlami i podbita sobolami. W innej komnacie podano damom wyszukane potrawy, a do uczty przygrywala muzyka.
W uroczystosci zaslubin wziela udzial para królewska i znani senatorowie. Mloda pare poblogoslawil prymas Polski Andrzej Leszczynski. Wieczorem wydal król wielki bal w sali lustrzanej zamku. Po balu “swiezo upieczona” pani Zamoyska udala sie do swej komnaty na spoczynek, a jej maz pojechal do swego palacyku na miescie. Tak nakazywal obyczaj. Nazajutrz mloda ordynatowa u boku królowej przez cztery godziny przyjmowala podarki i wysluchiwala okolicznosciowych przemówien. Potem para królewska odwiozla kareta panne mloda do jej meza. Zamoyski podjal wszystkich wspanialym obiadem, który zakonczyl sie wielkim balem. Na zakonczenie nalezy dodac, ze goscie weselni w trakcie uroczystosci weselnych zdazyli opróznic “tylko” trzysta beczek wegierskiego wina.
Po weselu nowozency zabawili jeszcze pare tygodni w Warszawie, a nastepnie udali sie do swej rezydencji w Zamosciu, aby w zacisznym gniazdku spedzic miesiac miodowy.