” Każdy człowiek ma trzy życia: publiczne, prywatne i sekretne”.
Gabriel Garcia Marquez
Oto klika uniesień zaklętych w rymach Marcisza B. Wykształcony inaczej, co zdarza się bardzo często, wierszowaniem – dorabia na boku. Uważny odbiorca dostrzeże w Jego utworach precyzję łączoną z subtelnością. Niekiedy jest to subtelność słonia w składzie porcelany, ale kto nie próbuje, ten nie dostaje po łapach.
Można zastanawiać się, czy w tych utworach więcej jest tchnienia Kaliope czy Erato…
Swoją Muzę odkrył poeta na emigracji w końcu szalonych 90. lat ubiegłego wieku. Jego utwory zachwycają świeżością młodości z którą nigdy się nie rozstaje, szczęściem dawanym i odbieranym z wzajemnością, przy fascynacji wolnością. Unikalne połączenie? Być może.
A przy tym autor niczego nie udziwnia, nie koloryzuje.
Jego Muza zachowała większość tych poematów także w sercu. Von zeit zu zeit dzieli się nimi z Polish News, tym bardziej gdy nadarza się okazja szczególna, Walentynki 2020:
Codzienność i Niecodzienność
Biorę cię w ramiona
Twoje serce –
Bliskie sercu memu
I tak codzień
miłowaníem napełnieni
W rękach radości
… oniemieli.
Usta Twoje – łaknące
Oczy – stęsknione
Ciało – pragnące
Serce – gorące.
Ust Twoich – przeznaczenie
Oczu blask już spokojnych
Serca jedyne pragnienie
Ciał monolit
spełnienie.
DROGA
Dziękuję za wieczór bez złudzeń
Za życiem dotknięty obraz
Za rok zyskany w dwójnasób
Pomimo rozterki krajobraz
Przepraszam nie mogę powiedzieć
Nie przyjmiesz nie przemilczysz
I tak niech pozostanie
Dopóki nie powrócisz
Chcę i pragnę Cię na powrót
Na miłość i głowy zawrót
Na wyłączność i radość
I na laurowy wawrzyn
Wybacz brak nie różnicę
Poglądów na sprawy zaszłe
Najchętniej bym tam nie wracał
Najchętniej przeminął – na zawsze.
Wiesz co się nie udało
W życiu mym przeminionym
I wiesz jak wielką zadrą
Zostałem porażony
Tym lepiej więc rozumiem
Tym lepiej więc rozumiem
Twojego ducha nastrój
Czas tu cokolwiek pomoże
Uczucia jednakże nie kastruj
Ty jesteś silna i będziesz
Pozostaw miejsce dla uczuć
Nie, nie odrzucaj mnie jeszcze
Lub – przekreśl wyczyść, usuń.
Nie chciałem dotknąć – dotknąłem
Zranić nie chciałem – zraniłem
Bagaż życiowy – oddałem
Powrócił a nie powinien
Jak Ty to znosisz, tak dumna
Tak ambitna, jak rządna
Niczego nie chciałaś wymuszać
Wolność mi dałaś – od nowa.
Tak ci się tylko wydaje
Od dawna masz mnie w garści
Jem Ci z ręki , me serce
Od roku z Twoim w szranki
Tak kocham Cię i kocham
Jak Ty to unięść pragniesz
Jak ty przepuścisz przez system
Wybaczeń i odgadnień
Addison, 23 marzec 92
Czemu spytasz niewyspany byłem
Przytulałem się do twojej poduszki
Jakże mógłbym się przy ty odprężyć
Jak odnaleźć palców opuszki
Niedotknięcia, niezłącza niezestyki
Były dzisiaj udziałem nocy
Nieczucia przez łóżko lazły samopas
Maltretując pragnienie rozkoszy.
Czerwiec, 1992
MY VALENTINE
Who make me happy
Friend of mine
Who is my
Real
First and on time?
Nobody want
be mine a best
Becasse of wounded
Heart awarness.
But You
Did change
change
All our Mind
And sadly factors
We left behind
Chicago, February 4, 1993
Obietnice
obiecałem Ci wiersz – nie wyszedł
obiecałem opowieść – nie słyszę
obiecałem, że przyjdę – nie byłem
obiecałem zaliczyć – nie zaliczyłem
obiecałem Ci taniec – tańczyłem
wykonałem zadanie – nie zbyłem
powinienem posprzątać – z zapałem
opanować burze myśli – jak chciałem
jeszcze miałem Cię przeprosić – przepraszam
Ty się na mnie nie gniewasz – przebaczasz
Twoje oczy to wszystko widziały – niestety
chciałaś czy nie, te i inne wersety…
jakiś banał gra mi w duszy realnie
Twoje serce to odbiera normalnie
czy wybaczysz drżenie duszy poecie
co przychodzi nocą, we śnie, po lecie . . .
To przecież nie jest myśl bezbożna
To może być kontynuacja
Lub zręcznych głosów zmięta racja
Można się odnieść jednoznacznie
Zaprezentować swoje racje
Ogłosić w Katalonii niepodległość
Zapłacić w końcu jakąś tam zaległość
Jesień – a przecież o jesieni
Wrzesień – i nie brak w nim jeleni
Zieleń, a wkrótce kolorowy łomot
Bo jesień wieńczy cały bon mot
Na wszystkie pory roku pora
I tylko jedna jesień woła
I kolorami się przymila
Chcę zostać z wami, będę miła
Nadchodzi i czy chcemy albo nie
Odchodzi, gdzieś gdzie jesień rzuca cień
I albo się przymila ciepła chmurką
Albo rozmoczy i pozbawi drgań pod skórką
To taka wersja łagodniejszej uvertury
By przygotować się do większej avantury
Na podorędziu mieć właściwy przyodziewek
Czas kończy się dla odsłoniętych nieco dziewek
Lecz nie dla serc co zawsze biją mocniej
Kiedy wieczór jesienny jak manowce
Kiedy niekiedy refleksyjne albo tęskne
Sięgamy po uczucia mniej dostępne
Kiedy pamięcią wyrywamy gdzieś w jesieni
W pola pachące lub roztocza nieba ziemi
Gdy spoglądamy w listopadzie gdzieś za siebie
Aby przygarnąć ramionami bliskość Ciebie.
Marcisz Bielski 10/8/2017
Piszę na Twoje zamówienie
Piszę na Twoje zamówienie
To wyproszone, zwariowane
Ty wiesz, że to jest jak zlecenie
Na piękna całowanie
A piękno jest gdzieś ukryte
Czasem objawi się jakimś słowem
Staram pochwycić je z zachwytem
Ale umyka mi choć gonię
Czasem się chowa pod podszewką
Innym zaś razem – już nie pamiętam
Zawsze zachwycam się tą zachętą
I z niepokojem czekam
Wiem że znów przyjdzie taki moment
Usłyszę to od Ciebie
I tylko nie wiem czy zapamiętam
Bo to ulotne jest jak mgnienie
I ta oszczędność Twoich słów
Padam do stóp.
MB GH 1/2/17
Szare czary
Domagała się ode mnie miłości
A ja tylko kochałem i aż
Wciąż do nieba mi było najprościej
O poradę się zwracać va banque
Skąd żesz miałem dojrzałej kobiecie
Miłość podać na tacy, czy jak
Gdy dokoła podwójne zamiecie
I dzieciątka niechciane – a jak
Cały zgiełk o miłości na flecie
Przyniesionej na hasłach na wspak
Miały dawać ukochanej kobiecie
Cały czar ten i bliski jej znak
A tymczasem jak prawda wymiecie
Czym jest urok szarego dnia
Czym ten Amor jest dany kobiecie
A czym z męża uczyni psa
Aby zatem przybyło na świecie
Wrażliwości dla Panów i Pań
Muszą istnieć poeci co przecież
Sami muszą opisać jak trwać
Praktykują na każdej na świecie
Proponują odmienić jej stan
One zaś zniesmaczone – czym? Wiecie
Znoszą to choć to kałmuk i cham
Gdy więc przyjdzie mi wyznać kobiecie
Raz kolejny czym żywić się ma
Popracuję nad nowym wersetem
I wam także to radzę – dla dam.
One same to jakoś docenią
Zrobią minę lub odłożą na czas
Kiedy minę obłożą nadzieją
I to musi wystarczać en mass.
Marcisz Bielski 02/13/2018 GH
Zwój
Miałem bujać w obłokach
Albo znikać w amokach
Albo kłaść się na poprzek czeluści
Miałem składać w podskokach
Napalonych i tłustych
Ale nadeszła wiosna
I jej znaki w przyrodzie
I jej siły i zwoje na chodzie
I nie było przyczyny
I nie znałem dziewczyny
Której imię pisano na wodzie
Trochę wiosny, trochę lata
W kalendarzach stoi data
A w powietrzu aromatem lubczyk kusi
Nie odnajdzie apostata
Z perspektywy małolata
Który nie ma zakręcenia do nauki:
– ani tego co potrzebne w życiu Pani
– ani tego co haniebne i do bani
– ani tego co się rusza w rytmie kanga
– ani tego co rajcuje w parze tanga
– ani nawet tego, czego w treści
najwierniejszy pretorianin nie pomieści.
Czego zatem szuka dusza moja?
Szukam odpowiedzi – w zwojach.
Marcisz Bielski 6/17/2017