Kobiety, ach te kobiety…
Część III i być może nie ostatnia
W poprzednim odcinku starałem się rzetelnie (w miarę możności) udokumentować dzieje męskiego poświęcenia względem płci przeciwnej, poczynając od czasów faraonów a kończąc na wędrówce wraz ze Świętą Rodziną po starożytnej Ziemi Świętej. Nadszedł obecnie czas, aby zająć się czasami Średniowiecza, kiedy to powstały liczne manufaktury, produkujące na potrzeby błędnych rycerzy tzw. „pasy cnoty”, a które zawładnęły wkrótce całym Wolnym Rynkiem Zachodnioeuropejskim. Prawdziwych patriotów zainteresuje też z pewnością epoka dynastii Jagiellonów i związane z nią różne dyrdymałki.
Po upadku Cesarstwa Rzymskiego i nastaniu Średniowiecza jak grzyby po deszczu majowym zaczęły wyrastać mnogie zastępy błędnych rycerzy, którzy nic nie robili, tylko wte i wewte szwendali się po całej Europie. Ci donkiszoci poprzez błądzenie osiągali wreszcie zamierzony cel (czyt.: nirwanę), do którego zdążali bez chwili wytchnienia przez całe życie. Symbolem kresu ich życiowej wędrówki była tzw. Dulcynea, której nikt nie widział na oczy, za to wszyscy ją kochali i czcili. Każdy z rycerzy miał taką swoją „przydziałową” Dulcyneę, której miłość leżała im ciężkim głazem na sercu i o której cześć stawał w szranki w czasie rycerskiej corridy. Rycerze-torreadorzy walczyli w ciężkich zbrojach i z tego powodu mieli podwójnie ciężkie życie. Wystarczyło jednak, aby w loży rządowej jakaś nadobna dziewoja machnęła rękawiczką, szarfą lub świeżo nakrochmaloną chusteczką, to wtedy biednym wojakom jakby kto viagry lub bobu zadał! Z wielkim trrrzzzaskiem i chrrrzzzęstem stawali oni naprzeciw swym rywalom konno okoniem i dopóty wojowali, dopóki ostatniego ducha nie wyzionęli. Gdy taki gieroj spostrzegł, że już nie żyje, to stygnącą jeszcze prawicą przesyłał wybranej wybrance serca całusa. Taką mu to przynosiło ulgę, że mógł wreszcie spokojnie nogi wyciągnąć. Wtedy to zacna białogłowa lała w rąbek chusteczki potoki perlistych słonych łez, które wraz z łzami pobliskich sąsiadek łączyły się stopniowo w strumyki, te zaś w rzeczki i rzeki, aby w końcu znaleźć swe ujście w morzu. Uczeni w piśmie twierdzą, że z tych dziewiczych słonych łez powstało dzisiejsze Morze Martwe, gdzie stopień zasolenia jest wprost niesamowity.