Wybory w Ameryce, po amerykańsku, wg światowych standardów, czy przepychanie łokciami oraz kopanie nie tylko po kostkach…

pl.freepik.com

Wybory w Ameryce, po amerykańsku, wg światowych standardów, czy przepychanie łokciami oraz kopanie nie tylko po kostkach…

(od red. – prezentowana wypowiedź, nie musi odzwierciedlać imponderabiliów, którymi zajęci są inni autorzy; może jednak poszerzać ogląd wydarzeń: w Ameryce i na świecie)

W tym roku, wybory odbywają się w wielu krajach a nawet wśród lokalnych społeczności. Mają one cechy charakterystyczne wspólne oraz są takie, które istotnie różnią od siebie całe przedsiewzięcie. Bez względu na jakiej półkuli odbywają się wybory, wszędzie pojawia się ich żywa kopia.

Zatem to, co przeżywa przeciętny wyborca, to uczestnictwo w wyścigu inwokacji donikąd, adhortacji do wyborców, deportacji – poniekąd wstrzymanej, ale selektywnie, emocji – aby próżniacy mieli o czym rozmawiać przy porannej kawie oraz aby pismacy mieli na wzmożenie. Jeżeli zatem, ktokolwiek identyfikuje się z którąś z podanych kategorii, to może wzdychać i rozprawiać nawet o uczestnictwie. Jeżeli zaś, ktokolwiek próbuje zrozumieć o co biega, to raczej nie porusza się w rzeczywistości ale w świecie nierealnym.

To w tym miejscu, zanim ktokolwiek otworzy podwoje jakieś komisji, trzeba dokonać twardego wyboru: biorę na klatę, czy na przynętę. A zatem nurzamy się w oskarżeniach – im bardziej absurdalne tym głośniejsze. Przy okazji poznajemy kulisy oskarżenia, które pogrążać ma oskarżających. O treści samych oskarżeń, można się dowiedzieć niewiele, a o dowodach (a zwłaszcza w jaki sposób zostały „przygotowane”) jeszcze mniej.

Za to ciekawostka: sędziowie w sprawie, są wyraźnie znudzeni zeznaniami oskarżonych i żądają od nich – milczenia. Na zgłaszane dowody „absurdalności” zarzutów, reagują zdecydowanym odrzutem. Jestem pewien, że gdyby autor „Procesu” niejaki Kafka jeszcze żył, nie byłby w stanie uwierzyć, że coś takiego może się dziś wydarzyć w realu! Zupełnie co innego Orwell: … a co, nie mówiłem!

pl.freepik.com

Jak na to reaguje publiczność?

Wspiera ochlapywanego coraz to innym błotem i organizuje składki, wzmacniające jego kasę. I na dodatek z godnie z prawem! Myślę sobie, że to także jest zgodne z jakimś prawem psychologi, coś w rodzaju „na złość mamie odmrożę sobie uszy”.

Biorą tutaj udział, jak zawsze i wszędzie na świecie, co najmniej dwie szkoły:

  • trzeba oskarżać jeszcze bardziej, częściej a zwłaszcza bezczelniej

  • trzeba wszystkich zwolenników straszyć tak bardzo, aby się w końcu zaczęli bać własnego cienia (po to 600 oskarżonych za udział w powstaniu z 6 Stycznia 2021 w Waszyngtonie, którego nie było, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wmawiać, że i owszem).

Można tu zauważyć co najmniej kilkadziesiąt analogi z istnieniem systemów, które się na tym wykoleiły, natomiast nikt nie ośmieli się zaproponować czegokolwiek w zamian. Po pierwsze ”śmiałków ci u nas niedostatek”; po drugie: trzeba wiedzieć, co można zaproponować a nie głupio i nieodpowiedzialnie, wychylać się przed szereg.

W tej sytuacji, mając już solidne podstawy doktrynalne w ręku i rozumiejąc obywatelską powinność, zadawanie dalszych – zresztą całkowicie zbędnych pytań – pozostawiamy naiwnym, niedorajdom…

Teraz – dla malkontentów – wypada coś podać o programie.

Jeden z kandydatów, życzy sobie aby drugi zniknął z pola nagłośnienia. Jeszcze przed oficjalnym początkiem. Całą resztę, wykona usłużny podnóżek: medialny i sfora … jakakolwiek.

Drugi, posługuje się wypróbowanym starym schematem: bezpieczeństwo – w tym bałagan na południowej granicy, ekonomia – lista taryf celnych jest już gotowa oraz niezależność od dostaw zewnętrznych, niezależność energetyczna, a w sprawie wzmocnienia siły – pokonanie nieoczekiwanego oporu własnej ograniczoności. Wskazując, że konkurent przysypia na stojąco – eliminuje dalszy ciąg rozwinięcia tematu.

Kandydat trzeci – o ile się taki wyalienuje – i tak przepadnie w przedbiegach.

Jak zatem widzi rozwój scenariusza dalszych wydarzeń tego roku, specjalista z Hollywood?

Płonący wieżowiec”, to już było. „Przeminęło z Wiatrem”, to i tak nastąpi. „W Promieniach

Zachodzącego Słońca” – niby właśnie ma miejsce, chociaż część entuzjastów ciągle liczy na dokrętkę nr. dwa. Problem polega na tym, że jeszcze zanim ktokolwiek przymierzy się do apologii scenariusza, finał wszyscy i tak znają.

Jeżeli dokrętka nastąpi przed wyborami, to można wierzącym, wciskać gruszki na wierzbie. Bo po wyborach, żaden scenariusz nie ma sensu – właśnie ze względu na wynik. Bo przecież, wszystko przemija – z wiatrem.

Autor pozwala sobie na uwagi z ubieglej epoki. Teraz i tutaj, dzisiaj i jutro, obowiązują już inne standardy, metody, kanały dotarcia, obyczaje a przede wszystkim, odgrzebana gdzieś u Bismarkcka, siła przed prawem. Wprawdzie to już było i to wiele razy, ale przecież nie wszyscy uciekają się do wyciagania wniosków – przed.

Marcisz Bielski GH/USA/ 1/30/2024