Poland BIO Business Forum
BUSINESS FORUM ADDRESSES BIOTECHNOLOGY IN US – POLAND COMMERCIAL RELATIONS
INDUSTRY EXPERTS, GOVERNMENT AND ACADEMIC LEADERS FROM POLAND AND THE US GATHER AT DePAUL UNIVERSITY’S COLLEGE OF COMMERCE
BUSINESS FORUM ADDRESSES BIOTECHNOLOGY IN US – POLAND COMMERCIAL RELATIONS
INDUSTRY EXPERTS, GOVERNMENT AND ACADEMIC LEADERS FROM POLAND AND THE US GATHER AT DePAUL UNIVERSITY’S COLLEGE OF COMMERCE
Dobiegają końca XVI Targi Wydawców Katolickich. Przez trzy dni w Arkadach Kubickiego Zamku Królewskiego w Warszawie za sprawą Targów gościła literatura religijna. Od 7 do 9 maja swoją bogatą ofertę zaprezentowało 137 wystawców. Gościem Honorowym Targów było włoskie wydawnictwo Elledici.
Badania i hipotezy
Część II
Marcisz Bielski
______________________________________________________________________________
W piątek, 30 kwietnia 2010 w International Business Club w Chicago, odbył się Jubileuszowy koncert słowno – muzyczny z okazji 30-lecia debiutu poetyckiego (1980 – 2010) ADAMA LIZAKOWSKIEGO pt. “Chicago da się lubić”.
Utwory poetyckie Lizakowskiego czytali aktorzy:
Elżbieta Kochanowska-Michalik i Stanisław Wojciech Malec.
Muzykę country, rockową, blues i jazz grali i śpiewali: Jurek Kaczanowski, Norbert Norbi Krawczyk, Stanisław Zięba oraz Bogdan Radwański.
Norbert Norbi, Jurek Kaczanowski, Adam Lizakowski, Stanisław Wojciech Malec,
Elżbieta Kochanowska-Michalik, Bogdan Radwański, Stanisław Zięba
Drugi już z kolei koncert 30- lecia debiutu poetyckiego Adama, można uznać za bardzo udany dzięki wspaniałym chicagowskim artystom, przybyłym sympatykom twórczości Adama oraz dzięki jego poezji, której można słuchać bez końca…
(kt)
Zdjęcia z koncertu w galerii PN:
https://polishnews.com/index.php?option=com_wrapper&view=wrapper&Itemid=310
O twórczości Adama Lizakowskiego, pisze Beata Hebzda-Sołogub
Dzieci Gór Sowich
Adam Lizakowski jest emigrantem od dwudziestu pięciu lat. Decyzja o opuszczeniu kraju narastała w nim pod wpływem wydarzeń rozgrywających się w Polsce schyłku PRL-u. Wyjechał z Pieszyc – małej miejscowości na Dolnym Śląsku położonej u podnóża Gór Sowich w 1981 r.
Emigracja była dla niego czymś oczywistym i naturalnym, stwarzała możliwość nowego życiowego startu. Kusił go mit Ameryki podsycany utrwalonymi w wyobrażeniach stereotypami łączącymi fakt emigrowania z sukcesem ekonomicznym. Ufny w możliwość odmiany swojej egzystencji wyruszył w życiową podróż w poszukiwaniu dostatku i wolności, powielając w ten sposób dzieje tysięcy młodych Polaków. Losy rzuciły go do San Francisco, a następnie do Chicago, gdzie mieszka obecnie.
Świat poetyckiej wyobraźni Adama Lizakowskiego został ukształtowany pod ciśnieniem osobistych doświadczeń i emocjonalnych doznań. Polska i Ameryka – dwa kraje, dwie różne kultury, dwa odmienne obszary językowe, w których toczyło się i toczy życie poety są ciągle obecne w świecie jego wierszy. Gorzkie przeżycia emigracyjne, szukanie punktów zaczepienia w zapamiętanej przeszłości (Złodzieje czereśni), próby identyfikowania się z nowym otoczeniem, radość poznania i wrastania w obcą dotąd ziemię (Chicago miasto nadziei), poszukiwanie własnej tożsamości, korzeni, ojczyzny (Legenda o poszukiwaniu ojczyzny) znalazły odzwierciedlenie w jego twórczości.
Znaczących inspiracji pisarskich dostarcza Lizakowskiemu miejsce pochodzenia. To klimat tego zakątka zrodził wyczulenia, ukształtował wrażliwość i poetycką wyobraźnię autora wierszy, to właśnie rodzinne Pieszyce, ziemia dzierżoniowska i Dolny Śląsk wyzwalają w nim tyle twórczego niepokoju. Słusznym będzie dodać, że większość wierszy zamieszczonych w zbiorze Dzieci Gór Sowich powstało w małej ojczyźnie poety pod wpływem doznań, jakie w ostatnich latach obudziły w nim pobyty w Polsce. Przyjeżdża tu co jakiś czas, by odwiedzić swoje rodzinne miejsca, spotkać się z czytelnikami, opowiadać o sobie i prezentować swoją twórczość. Żywo angażuje się w sprawy swojej małej ojczyzny, uczestniczy w ważnych lokalnych wydarzeniach, czego efektem są zamieszczone w niniejszym wydawnictwie wiersze okolicznościowe: Memu miastu na 40 urodziny, Czasem ludzie najbardziej pragną wiatru (na 25-lecie Towarzystwa Miłośników Dzierżoniowa), Pięknie coś odkryć samemu (z okazji nadania imienia Wojciecha Kilara Państwowej Szkole Muzycznej w Dzierżoniowie), Memu liceum na 60 urodziny (z okazji 60-lecia I Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie), Jeśli osiągniesz przewagę nad innymi (z okazji jubileuszu 60-lecia Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dzierżoniowie), Radość i smutek pieśnią spłacimy (na 60-lecie Parafii św. Antoniego w Pieszycach).
Poezja Lizakowskiego nasączona jest lokalnym kolorytem ziemi dzierżoniowskiej (cykl Śpiewy ojczyźniane). Jej przeszłość i teraźniejszość, krajobraz i wtopieni weń ludzie stanowią tło poetyckich rozważań. W wierszach pojawiają się charakterystyczne i ulubione miejsca poety, szczegóły architektury, konkrety geograficzne wyrażone głównie w nazwach miejscowości położonych u podnóża Gór Sowich (Dzierżoniów, Pieszyce, Bielawa, Kamionki, Piława Górna, Rościszów, Walim).
Przywoływana w cyklu Śpiewy ojczyźniane przeszłość ma swój oryginalny kształt wyznaczony przez lokalną tożsamość autora. Poeta przypomina legendarnego założyciela Dzierżoniowa – Fryderyka Funkensteina, który walczył u boku niemieckiego cesarza Henryka Ptasznika z pogańskimi Hunami, pojawiają się odnośniki do plemienia Ślężan, zwycięskiej bitwy pod Niemczą w 1017 r., protestanckiej kolonii Braci Morawskich założonej w Piławie Górnej, osadnictwa na ziemi dzierżoniowskiej po II wojnie światowej.
Bohater liryczny tych wierszy przemierza sowiogórskie szlaki poszukując swej młodości i zagubionego czasu. Ulega urokowi gór, z zachwytem przygląda się stuletniej wieży widokowej na Wielkiej Sowie, zwiedza sztolnie dawnej kopalni srebra Silberloch usytuowanej na trasie z Walimia na Przełęcz Walimską.
Lizakowski próbuje nadrobić wszystko, co przez lata zostało zagubione, uchwycić barwy lata, delikatny powiew wiatru, szelest liści, szmer strumyka, głos kukułki, bzyczenie pszczół. Urzeka go przestrzeń opalizująca kolorami, zapachami i światłem. Odżywa w nim fascynacja naturą, którą dusza i umysł chłoną łapczywie. W atmosferze bliskiego sercu krajobrazu odnajduje dawnego siebie. Pojawiają się ślady osobistych wspomnień, które prowadzą do dojrzałych refleksji nad własną drogą życiową.
W omawianym zbiorze istotne miejsce zajmuje temat podróży wpisany w konstrukcje lirycznego świata. Peregrynacja jest ucieczką do marzeń o lepszym życiu obciążoną ostatecznie decyzją emigracji, która poprzez oddalenie od ojczyzny uświadamia człowiekowi jej wartości. Wpleciona w biografię Lizakowskiego podróż, dzielona odcinkami czasu i przestrzeni (Pieszyce – austriackie obozy dla uchodźców Traiskirchen i Podersdorf – San Francisco – Chicago – Pieszyce), ułatwia mu odnalezienie własnego miejsca w świecie. Przechodzi tę drogę doświadczając różnych emocji, odbywając wędrówkę do swojego wnętrza, powoli odzyskując świadomość, ostrość widzenia i tożsamość. Kręte drogi życia prowadzą go w to samo miejsce, z którego wzięły początek, do małego skrawka ziemi u podnóża Gór Sowich. Dlatego też emigracyjna droga Lizakowskiego jest drogą powrotu do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło i ku czemu zmierza:
O!!! Sowiogórscy bogowie, wędrówka dobiega końca,
wkrótce będzie ćwierć wieku emigracyjnej tułaczki.
Wracam tam, gdzie są groby bliskich: ojca i matki,
do swoich korzeni z twarzą skierowaną do słońca.
(Pochwała podróżowania)
Podróżowanie w prezentowanym zbiorze jest również świadectwem poznawczego zainteresowania innymi krajami, obyczajami, kulturą i egzotyką, przygodą umożliwiającą poznanie świata (cykl Wiersze z podróży). Wędrowiec podziwia urodę odwiedzanych miast (Praga, Paryż, Padwa, Florencja, Ateny, Saloniki, Delfy), kontempluje subtelne piękno.
Pod wpływem widoków, które się przed nim roztaczają, wraca pamięcią do czasów, kiedy wyprawa do tych miejsc należała tylko do sfery marzeń. Mimowolnie z tych refleksji wytrąca go pamięć o rodzinnym kraju, opozycja polskości i obcości:
Tak, tak… Paryż taki brudny z dusznym powietrzem
w kawiarniach wydał mu się mało istotnym
cierpieniem, o którym dawno już zapomniał.
Sekwana leniwie toczyła swoje wody, a statki
z turystami dobijały do portów przeznaczenia,
zauważył, że miasto to coraz mniej go obchodzi,
opuszcza jego pamięć i pragnienia o nim.
Raz jeszcze stał się, poczuł się podróżnym z dalekiego
Kraju i doznał tęsknoty za drugą ojczyzną.
(Paryż)
Przeżycie siebie w roli podróżnika jest w przypadku Lizakowskiego równoznaczne z odczuwaniem ludzkiej solidarności z tymi, którzy opuścili ziemię dzierżoniowską, ze wspólnotą dzieci Gór Sowich tak jak on szukających szczęścia i lepszego życia poza granicami ojczyzny, gdyż w niej nie znaleźli miejsca dla siebie. Nieświadomi ceny, jaką trzeba zapłacić za swoją decyzję, rozjechali się po świecie wierząc z dziecięcą naiwnością w szybką odmianę losu. Część z nich znalazła swą przystań w Ameryce, w Chicago.
W cyklu Emigracja w niebanalny sposób została ukazana złożoność powszechnego i bolesnego procesu emigracji zarobkowej Polaków – społeczności dramatycznie zawieszonej między poczuciem tożsamości z niedawno opuszczonym krajem a dążeniem do asymilacji w Stanach Zjednoczonych. Lizakowski mówi o niej w kategorii losu zbiorowego wpisując w swoją poetycką wypowiedź własne doświadczenia. Dla wielu emigrantów z Europy, w tym tytułowych dzieci Gór Sowich, ulice Belmont, Milwaukee i Fullerton w Chicago są tymi miejscami, gdzie krzyżują się ich losy, gdzie poznają reguły nowego życia, gdzie zderzają swoje wyidealizowane wyobrażenia o nowym świecie z rzeczywistością, gdzie zaczynają mozolnie walczyć o swój byt:
Dopiero tutaj mamy szansę lepiej się poznać,
zaprzyjaźnić, nauczyć się siebie, szanować się,
wcześniej nie rozumiałem ich w pełni, nie znałem,
lecz teraz los sprawił, że w ciągu 12-godzinnego dnia
pracy, w biedzie, z dziurawymi kieszeniami,
razem, ramię przy ramieniu oglądamy witryny sklepów,
nosimy te same jeansy i pożądliwie patrzymy w przyszłość,
teraz uczymy się życia u tego samego nauczyciela,
brakuje nam tych samych słów i milkniemy wpół zdania
w tym samym momencie, a czarny listonosz
jest tak samo oczekiwany przez nas wszystkich;
(Dzieci tej samej Europy)
Ameryka zaprasza gościnnością barw, odurza bogactwem, zachęca swą atrakcyjnością, syci dusze emigrantów otwartymi perspektywami rozwojowymi, niosąc nadzieję spełnienia nawet najbardziej niedościgłych marzeń. Ludzie spragnieni szczęścia i dobrobytu, zaufawszy jej bezgranicznie, opuszczają swe ojczyzny, miasteczka, wioski i wyruszają w nieznane nieświadomi wyzwań i wymagań czekających na obcej ziemi. Każdy z innymi problemami, innymi oczekiwaniami.
Rzeczywistość okazuje się jednak o wiele trudniejsza niż się spodziewają. Przed emigrantami piętrzą się trudności materialne, problemy w dostosowaniu się do zupełnie innego świata, ludzi, klimatu, tradycji i mowy, egzystencja staje się niepewna, a lęk przed utratą pracy wzmaga poczucie zagrożenia. Trawieni tęsknotą do kraju, upokorzeniami, wyrzutami sumienia i wewnętrznym rozdarciem nie mogą odnaleźć własnego miejsca w nowoczesnej cywilizacji. Uwikłani w zawiłości obcego świata zastanawiają się, czy nie należało żyć całkiem inaczej:
Wszystko zaczyna się od smaku, spojrzenia, tęsknoty,
snów niespokojnych.
Chorzy na tę chorobę wołają:
ten chleb mi nie smakuje…
te truskawki tak nie pachną…
to nie te drzewa, obłoki, trawa, ludzie,
to nie moje dzieci, żona, rodzina…
to nie takie życie miało być…
(Polonia)
Ameryka to bezlitosna walka o byt, sprawdzian woli, charakteru i siły ducha. Ludzie twórczy i mocni wewnętrznie wychodzą z tego zmagania zwycięsko, natomiast słabi przegrywają. Można przewędrować tysiące kilometrów i nigdy nie trafić do wyśnionego raju na ziemi. Dlatego emigracja dla wielu pozostaje wiecznym czekaniem na odwrócenie kolei losu i szansę na godne życie.
Emigranci gotowi są wyrzec się wszelkich moralnych wartości, redukują świat osobowy do samego dorobku i ciułania, wykonują najgorsze i słabo płatne prace, godzą się na kilkunastogodzinną harówkę i egzystencję w upokarzających warunkach. Na amerykańskim gruncie wiodą przygnębiające życie:
Krople potu zamienione w godziny, a te w dolary,
dolary zamienione w domy, samochody,
szczęście, kurę w rosole, lepsze życie, świat,
proza życia zamieniona w marzenia o Ameryce.
(Chicagowskie sprzątaczki)
Dla większości Amerykanów Polska jest krajem peryferyjnym i mało znanym. Rzeczywistość reprezentowana przez Polaków na emigracji nie ma szans na zrozumienie w świecie amerykańskim. Wynika to z różnicy doświadczeń dziejowych, sposobów myślenia i mentalności przedstawicieli różnych narodów, kultur i obyczajowości. Przeciętny Amerykanin patrzy na Polskę w sposób wybiórczy, przez pryzmat ogólnie pojętej konsumpcji:
Dla nich nie miało sensu to, o czym mówił,
jakieś tam niepotrzebne żale,
fatum ciężące nad jego ojczyzną,
wygrane bitwy, przegrane wojny.
Widzieli jak bladł i jaki sprawiają mu ból
mówiąc:
– Nic o twoim kraju nie wiemy poza tym,
że słyniecie w świecie z kiełbasy i pierogów.
(Kiełbasa i pierogi)
Poeta wnikliwie przygląda się emigracyjnej egzystencji i wystawia jej gorzki rachunek. Amerykańską legendę odziera z barwnych szat, chociaż doskonale wie, że ta wciąż tkwi w ludziach i jest silniejsza niż wszelkie przestrogi.
To jest kraj ludzi młodych, odważnych, naiwnych i tych, co wierzą, że ich sny się spełnią. Emigrantów z całego świata ściśniętych w małych pokojach poddaszy czy piwnic. Żyją tym, co dopiero będzie, jak ptak na gałęzi cieszą się ciepłymi promieniami księżyca. Śpiewają pieśni o wschodzie słońca, sławią to, co jest już poczęte, ale jeszcze nie narodzone.
(List siedemdziesiąty ósmy)
Jednakże pobyt na emigracji niekoniecznie musi być tylko bolesny i negatywny. Lizakowski wyszedł naprzeciw wielkim miastom, innej mentalności ludzkiej. Zmierzył się z amerykańską rzeczywistością. Odcięcie od ojczyzny, od tego, co było jego życiowym kontekstem, otworzyło przed nim nowe szlaki i nowe możliwości.
Urzekły go rozległe pejzaże Kalifornii (w cyklu Listy przybliża czytelnikowi dawną i współczesną atmosferę złotodajnego zakątka świata), metropolie-molochy i cały ten przeogromny kraj. Nawiązał bezpośredni kontakt z wybitnymi ludźmi, m.in. Czesławem Miłoszem, Adamem Zagajewskim, Josefem Brodskim, Stanisławem Barańczakiem. Żyjąc w Pieszycach nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie, że kiedyś będzie studiował na Uniwersity of California w Berkeley.
Ważnym wydarzeniem w życiu Adama Lizakowskiego stało się poznanie Czesława Miłosza. Pobyt w Ameryce, w Kalifornii, ułatwił mu kontakt z noblistą. Efektem tej znajomości były m.in. wymiana korespondencji i wizyty w domu Miłosza w Berkeley, a także rekomendacja młodego wówczas poety u Jerzego Giedroycia, Jerzego Turowicza i Marka Skwarnickiego. Po śmierci Miłosza Lizakowski opowiadał spotkaniach z noblistą, o fascynacji jego dorobkiem twórczym. Odejście swojego mistrza utrwalił w cyklu Miłosz zamieszczonym w niniejszym zbiorze.
Dzieci Gór Sowich zamykają przekłady poezji Langstona Hughesa i Carla Sandburga, opatrzone informacją biograficzną dotyczącą wymienionych poetów, będące wyrazem zainteresowania Lizakowskiego literaturą anglo-amerykańską.
Prezentowany tomik wierszy zarówno w warstwie podejmowanych problemów, jak i w obrębie utrzymywanej tonacji emocjonalnej nie jest zbiorem jednolitym. Wiele w nim tonów osobistych, wiele tematów, problemów, przemyśleń oraz wzruszeń, ale również można w nim dostrzec i pewną spójność – wyznanie, że prawdziwie sobą możemy być jedynie tam, gdzie jest nasz dom, a w przypadku autora wierszy, gdzie droga do Dzierżoniowa wysadzana kasztanami, kwitnące sady czereśniowe, rzepakowo-buraczane pola, gdzie słychać szum górskich potoków, gdzie pachną jabłka, pomidory i kiszona kapusta, a żółty koper zgina głowę na wietrze.
Beata Hebzda-Sołogub
Dzierżoniów
23 kwietnia 2010 Klub Przyjaciół Ziemi Ropczyckiej, zrzeszony przy Związku Klubów Polskich w Chicago, obchodził 15-lecie swojej działalności.
Po słabym meczu Chicago Fire zremisowali na Toyota Park z Chivas USA 1:1 (0:0). Niespełna 14 tysięcy widzów nudziło się przez większość meczu, gdy musieli obserwować nieporadność obu teamów w ich akcjach. Jedynego gola dla Fire zdobył w 53 minucie Baggio Husidic a wyrównał Maicon Santos (Chivas) na 24 minuty przed końcem spotkania.
Żałoba narodowa, jaka ogarnęła kraj po katastrofie pod Smoleńskiem ukazała nam wizerunek Polaków, jakiego dotąd nigdy nie oglądaliśmy na ekranach telewizyjnych. Zarówno świat dziennikarski jak i całe społeczeństwo zaczęło głośno i śmiało mówić o patriotyzmie, o ojczyźnie, o znaczeniu prawdy historycznej w życiu narodu.