3 listopada 2008@polishnewsMożliwość komentowania Obama Promises Supreme Court That Will Destroy Second Amendment została wyłączona
By Sandy Froman
Senator Barack Obama says he will respect gun owners, but campaign talk is cheap. What gun owners must know before they vote is that Obama promises to appoint a U.S. Supreme Court that will eradicate the Second Amendment from the Constitution.
On June 26, in the case District of Columbia v. Heller, the Supreme Court held in a split 5-4 decision that the Second Amendment secures a right to keep and bear arms for private citizens, and struck down the D.C. law that banned all handguns and readily-usable firearms, even in your own home.
That decision turned on a single vote. The four liberal justices on the Supreme Court voted against the Second Amendment and to uphold the gun ban. They wrote that the Second Amendment confers no right whatsoever on private citizens, that Americans have no personal right to own guns of any sort, and the government can confiscate or ban them at will.
It’s a day like any other.The kids are safe at school and you’re at work wishing you weren’t.All is as it should be.Then your cell phone rings.On the other end is your twelve-year-old daughter’s junior high school guidance counselor.Amid nervous hemming and hawing you detect that something’s horribly wrong.Then the words, “I’m sorry, she didn’t make it.”
At first it doesn’t register.Then it clicks and your soul is pierced.The room begins to spin and rapidly close in.You sink deep and grab for something.But nothing on this earth will hold you up.
Nightmare becomes reality as you learn that your little girl has just bled to death – alone and afraid – on a cold slab at the local Planned Parenthood clinic, the victim of a botched abortion.She was driven there, unbeknownst to you, by the very guidance counselor to whom you speak.
W 1807 roku Napoleon zwołał w paryskim Hotel de Wille „Wielki” Sanhedryn, starożytną władzę żydowską. Stało się to po raz pierwszy od czasów starożytności. Debaty trwały od 9go do 13go marca i orzeczono, że wyznawcy judaizmu mogą przestrzegać praw republiki bez sprzeniewierzania się Torze. Wówczas, po raz pierwszy we Francji, Żydzi otrzymali prawa obywateli Francji, po wiekach przykrych konsekwencji spowodowanych pojawieniem się przekładu łacińskiego Talmudu, prawie tysiąc lat wcześniej.
Natomiast w Polsce, już w 1764 roku, Żydzi odrzucili ofertę Sejmu Konwokacyjnego, który oferował im emancypację, w czasie jednoczesnej likwidacji autonomicznego sejmu żydowskiego w Lublinie, wówczas jedynej władzy ustawodawczej Żydów na całym świecie. Gminy żydowskie w Polsce, tak zwane „Kahały,” odtąd rządziły się na prawach Talmudu jak małe republiki.
Pierwsza formalna konstytucja dużego państwa w Europie została zatwierdzona w Polsce 3go maja, 1791 roku. Włączyła ona w prawa obywatelskie blisko milionowej „nacji szlacheckiej” mieszczan oraz w słabszej formie chłopów. Żydzi polscy odmówili przyjęcia nowych swobód i nadal woleli rządzić się prawami Talmudu. Natomiast rewolucyjne zmiany w sytuacji Żydów miały miejsce na Zachodzie.
Strategiczne straty USA w Azji Centralnej są ewidentne w obliczu nowej geopolitycznej rzeczywistości po nieudanej prowokacji Gruzji przeciwko Osetii. Zaloty USA do krajów Azji Centralnych i ich rurociągów nie mają powodzenia, wręcz są odrzucane na korzyść Rosji, która obecnie wydaje się tym państwom ich najlepszym sprzymierzeńcem na polu energetyki.
Fakt, że Islandia, członek NATO, została pozostawiona bez pomocy ze strony wszystkich innych członków NATO i musiała zwrócić się dopiero o zbawienną pomoc do Rosji, też szkodzi prestiżowi i wiarogodności USA, jako niby opiekuńczemu sprzymierzeńcowi państw NATO. Przyczynia się to też do poważnych strategicznych strat USA w Azji Centralnej.
Hiobowe wieści z Nowego Jorku i Waszyngtonu są łagodzone tylko w stosunkach USA z Indiami, wobec których USA usunęły karne embargo za „nielegalne” zbrojenia nuklearne tak, że obecnie Indie mogą „legalnie” importować urządzenia elektrowni i paliwo nuklearne, z czego prawdopodobnie więcej skorzystają Francja i Rosja niż USA.
Four-score years ago our forefathers overwhelmingly elected Herbert Hoover to serve as President of the United States. He was inaugurated March 4, 1929, just in time to take the rap for not preventing the Wall Street crash of October 29, 1929, which according to the conventional wisdom, triggered the Great Depression.
Of course, it was a bum rap; under then current law, the President was essentially powerless to affect what did or did not happen on Wall Street.
6 października 2008@polishnewsMożliwość komentowania Ograniczenia w kandydowaniu na głowę państwa demokratycznego została wyłączona
Iwo Cyprian Pogonowski
Sprawa ustalania kandydatur w wyborach na głowę państwa w historii rozwoju rządów reprezentatywnych nasuwa porównanie między historią Polski i historią Stanów Zjednoczonych. Na podobieństwa historii Polski i historii USA zwrócił uwagę profesor Norman Davies w jego pracach o historii Polski.
Po raz pierwszy w historii Europy i prawdopodobnie w historii świata, miano prawo wybierać w wyborach powszechnych kandydata na głowę państwa i szefa władzy wykonawczej w 1569 roku. Miało to miejsce w Polskiej Rzeczypospolitej Szlacheckiej na podstawie Unii Lubelskiej proklamowanej jako początek „Rzeczypospolitej Dobrej Woli, Wolnych z Wolnymi i Równych z Równymi.” Wówczas każdy mężczyzna, z blisko milionowej „nacji szlacheckiej” miał prawo być kandydatem na głowę państwa w osobie króla.
Po zakończeniu zimnowojennej konfrontacji dwóch bloków polityczno-militarnych Francis Fukuyama wieńczył, że oto nadszedł koniec historii. Koniec historii rozumianej jako koniec konfliktów i napięć miedzy mocarstwami na arenie międzynarodowej. Po upadku muru berlińskiego miała zapanować era pokojowego współistnienia różnych podmiotów polityki międzynarodowej, ściśle ze sobą powiązanych globalnymi interesami ekonomicznymi. Niestety sierpień 2008 wyraźnie pokazał, że teza przedstawiona przez Fukuyamę choć piękna była bardzo idealistyczna. Rosyjska interwencja w Gruzji i zaostrzająca się wojna z talibami w Afganistanie wyraźnie pokazują, że parafrazując Fukuyamę możemy zacząć mówić o powrocie historii w stosunkach międzynarodowych.
Rosyjska interwencja w Gruzji, pomijając całe tło obecnego konfliktu bardzo wyraźnie pokazała jedną istotna rzecz. Pomimo idealistycznego podejścia demokracji zachodnich i przywiązania do prowadzenia polityki międzynarodowej opartej na wartościach, działania Rosji pokazały, że nie da się wyeliminować ze stosunków międzynarodowych czynnika siły w dążeniu do realizacji żywotnych interesów narodowych państwa.
15 sierpnia 2008@polishnewsMożliwość komentowania Profesor Anna Raźny o Gruzji i nie tylko, w „Radiu Maryja” została wyłączona
Rozpoczęta przez Gruzję wojna z separatystyczną Osetią Południową przekształciła się w regularną wojnę z Rosją, która trwa mimo ogłoszonego przez Tbilisi jednostronnego rozejmu. Ze względu na skomplikowane podłoże historyczne i polityczne wojna ta nabrała znaczenia nie tylko regionalnego, ale również światowego.
Znaczenie to wynika ze specyfiki Kaukazu żyjącego w obliczu niekończących się konfliktów narodowościowych i państwowych, a jednocześnie odgrywającego strategiczną rolę w kontroli azjatyckich złóż ropy i gazu, zwłaszcza ich transportu. W tym kontekście wojna w Osetii jest wojną Rosji przeciwko Gruzji reprezentującej od rewolucji róż interesy Stanów Zjednoczonych na tym obszarze. Jest wojną o wpływy na Kaukazie – utrzymanie rosyjskich i utrwalenie oraz poszerzenie amerykańskich. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili został dobrze przygotowany do reprezentowania tych ostatnich w czasie swego długiego pobytu w USA i studiów, jakie tam odbył. Gdy kandydował na prezydenta, obiecywał reintegrację separatystycznych regionów z Gruzją. W 2004 roku przejął kontrolę nad Adżarią, w następnych latach stłumił separatystyczne dążenia Ormian w Dżawachetii, Azerów w Dolnej Kartli i Czeczenów w Pankisji. Poza kontrolą władz w Tbilisi pozostaje Osetia Południowa i Abchazja, które ogłosiły swą niepodległość, nieuznawaną przez społeczność międzynarodową.
Wskutek wtrącenia się Rosji w wewnętrzne sprawy Gruzji Moskwa więcej straci niż zyska. Jeżeli Kreml uważa, że dzięki demonstracji siły uzyska uznanie na arenie międzynarodowej, to jest w wielkim błędzie. Nie można bowiem postawić znaku równości między interwencją USA w Iraku, a inwazją Rosji na Gruzję. W pierwszym przypadku chodziło bowiem o obalenie reżimu Chusajna, który był wątpienia był mordercą. Tego nie można powiedzieć o gruzińskich władzach, które od początku lat dziewięćdziesiątych bronią integralności kraju. Nie prowadzą przecież żadnych czystek, tylko próbują przywołać do porządku separatystyczne republiki, tworzone i utrzymywane od lat przez Rosję tylko po to, aby utrzymać Gruzje w swojej strefie wpływów. Z uwagi na proeuropejskie aspiracji Tbilisi było to coraz trudniej. W takiej sytuacja Rosją sięgnęła po środki drastyczne.
Politolodzy i wojskowi mogą się spierać czy Gruzini dali się sprowokować, czy raczej była to zwyczajna napaść rosyjska. Tak czy inaczej Moskwa świadomie realizuje politykę podporządkowywania sobie państw będących wcześniej częścią ZSRR lub pozostających w jego orbicie. Może fakt rozpoczęcia wojny właśnie w tej chwili, pod płaszczem olimpiady, jest podparty tym, że tanieje ropa i trzeba nieco zakłócić jej przebieg, by jej ceny znów poszybowały w górę. Rosjanie się nie bronią, Rosjanie atakują.
Sprawianie wrażenia, także w polskich mediach, że gruzińscy imperialiści podstępnie zaatakowali miłującą pokój Rosję jest porażające. Fakt, że sam premier Putin przylatuje wprost z Igrzysk Olimpijskich do „stolicy” Osetii jest cyniczną demonstracją, że Moskwa nie liczy się z nikim i ma świadomość, że kraje Zachodu nic nie zrobią. Już teraz zna wyniki testu pokazującego na ile może sobie pozwolić. To że akceptacja dla rosyjskiej inwazji w Gruzji jest poddawana dyskusji w mediach jest sukcesem propagandowym Rosjan, zapewne wspieranym przez agentów wpływu i pożytecznych idiotów, niestety także w Polsce. Samo poddanie wojny na Kaukazie debacie o to czy jest zła, jest dla Rosjan zwycięstwem. Oparta na ekspansjonistycznej ideologii agresja jest obiektywnie zła, gwałci wszelkie normy prawa międzynarodowego, a mimo to dopuszcza się stanowisko Rosji jako jedną z opcji.